download; ebook; do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf
Pokrewne
- Start
- Fedora Core 2 Biblia
- Winchester Super X2
- Anne Rice Belinda
- Bezimienna Gail Carriger
- Buseness_Intelligence
- bell dana marie figure of speech
- Doncowa Daria NieśÂ›cisle tajne
- Wiktor Suworow Żołnierze wolnoÂści
- Agata Christie Entliczek pentliczek
- Colin Forbes Burza krwi
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- pojczlander.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przyznawać. Nie pocałował mnie. Nie przespaliśmy się ze sobą. Jedynie spędziliśmy
razem cały dzień. Nie straciłam w Pary\u dziewictwa.
- Nie - odparłam uroczyście. - Czekałam jedynie na was - powiedziałam
niewinnie, co było prawie zgodne z prawdą.
Przez cały miesiąc nie miałam ani jednej randki i przestało mnie obchodzić,
czy jeszcze kiedykolwiek coś takiego mi się zdarzy. Kilka miesięcy temu
zrezygnowałam z wątpliwych przyjemności, do jakich z pewnością nale\ał powrót do
domu w towarzystwie pijaków, a tak\e tolerowanie ich wszędobylskich łap i
bełkotliwych słów, zwłaszcza, \e byli to niemal obcy, nierzadko \onaci faceci. Teraz
czekałam jedynie, a\ moje dzieci osiągną dojrzałość, a ja będę mogła wstąpić do
klasztoru. Tylko co wtedy zrobiÄ™ z moimi nocnymi koszulami? Chocia\ do tego czasu
pewnie zdą\ę je zniszczyć, a zatem właściwie nie ma się czym przejmować. Mo\e
włosiennica będzie mi przypominać utracone flanelowe koszule?
- Musiałaś się niezle nudzić.
Ze zwykłą sobie precyzją podsumowawszy moje \ycie, Charlotte zaczęła
opowiadać o wszystkich fantastycznych chłopcach, których spotkała albo chciała
spotkać na południu Francji. Sam pochwalił się, \e złapał na jachcie siedem ryb, a
kiedy Charlotte uściśliła, \e tylko cztery, natychmiast zdzielił ją pięścią, chocia\ nie
zrobił tego zbyt mocno.
Cieszyłam się, \e znowu są ze mną. Poczułam się przy nich miło i swobodnie,
dzięki czemu przypomniałam sobie, \e wcale nie potrzebuję mę\czyzny. Wystarczy
telewizor i kredyt w najbli\szej księgarni. I moje dzieci. Po co zawracać sobie głowę
Peterem Bakerem? Zwłaszcza, \e - jak powiedziałaby Charlotte, gdyby tylko o nim
wiedziała - prawdopodobnie był zboczeńcem .
Po powrocie do Nowego Jorku przez dwa dni robiliśmy wielkie pranie, po
czym ponownie spakowaliśmy baga\e i ruszyliśmy do East Hampton. Wynajęty
przeze mnie domek był malutki, ale w zupełności nam wystarczał. Sam i Charlotte
mieli wspólny pokój, ja spałam sama, a sąsiedzi zapewnili nas, \e ich dog ubóstwia
dzieci. Zapomnieli wspomnieć, \e kocha równie\ nasz frontowy trawnik. Co godzinę
zostawiał na nim drobne prezenty. Bez przerwy tropiliśmy po całym domu jego
niewielkie podarunki , ciesząc się, \e nie chodzimy na bosaka, a co chwila rozlegały
się słowa znowu w to weszłaś, mamusiu . Był jednak bardzo przyjacielski i kochał
Sama. Po tygodniu znalazłam go śpiącego w łó\ku mojego syna. Sam ukrył psa pod
narzutą, dzięki czemu wyglądał jak śpiący obok chłopca dorosły mę\czyzna. Potem
dog sypiał w łó\ku Charlotte, a ona przeniosła się do mojego pokoju.
Charlotte spała obok mnie, kiedy w sobotni poranek zadzwonił do mnie Peter.
Myślałam, \e to mechanik. Dzień wcześniej po południu zepsuła nam się lodówka.
Przepadły wszystkie mro\one pizze, zepsuły się hot dogi, a lody powoli topniały w
zlewie. Zostały nam jedynie czterdzieści dwie puszki Dr Peppera i szesnaście
dietetycznych 7 - Up, trochę chleba, główka sałaty i kilka cytryn. W lecie zazwyczaj
przyrządzam sporo smakołyków.
- Jak się masz? - zapytał, a ja natychmiast poznałam jego głos. Poprzedniego
wieczoru dwukrotnie z nim rozmawiałam, a przynajmniej tak mi się wydawało.
Obiecał, \e przyjdzie rano i dotychczas go nie było.
- Czułabym się znacznie lepiej, gdyby pan tu był. Wczoraj wieczorem
straciliśmy jedzenie warte trzysta dolarów - odparłam opryskliwie. Miał głęboki,
męski głos niczym faceci z telefonicznych randek. Wyobraziłam sobie, \e wa\y ponad
sto kiło, a jego spodnie powoli zsuwają się w dół, odsłaniając części ciała, których
nikt nie chce oglądać u grubego, pocącego się i palącego cygara mę\czyzny.
- Niezmiernie mi przykro - powiedział ze współczuciem, mając na myśli
stracone przez nas jedzenie. - Mo\e w takim razie powinienem przyjechać i zabrać cię
na kolacjÄ™.
Chryste. Tylko nie to. Stolarz, który na drugi dzień po naszym przyjezdzie
przyszedł naprawić poluzowany stopień frontowych schodów, powiedział mi, \e
wspaniale prezentuję się w bikini, po czym zaprosił mnie na kolację. Podejrzewam, \e
wyglądałam na zdesperowaną. Powiedziałam mu, \e wychodzimy.
- Nie, dziękuję. Wolałabym, \eby naprawił pan lodówkę. To wszystko. Na
litość boską, niech pan po prostu przyjedzie i spróbuje ją uruchomić.
Zapadła krótka cisza.
- Nie wiem, czy potrafię - przyznał. - Ale mogę spróbować. Na studiach
miałem kilka przedmiotów in\ynieryjnych.
Wspaniale. Człowiek po wy\szych studiach. Mechanik, który z własnej woli
przyznaje się, \e nie wie, czy potrafi coś naprawić. Przynajmniej jest szczery.
- Mo\e kupiłby pan sobie jakąś ksią\kę albo coś w tym rodzaju. Przecie\
wczoraj obiecał mi pan ją naprawić. No więc, ma pan zamiar naprawić mi dzisiaj tę
lodówkę, czy nie?
Podczas tej kłótni Charlotte obudziła się i wyszła z pokoju.
- Wolałbym, Stephanie, zabrać cię gdzieś na kolację. Myślę, \e jest to jakieś
wyjście.
A to uparty drań! Ale ja równie\ nie nale\ę do ustępliwych. Było gorąco,
wszystkie napoje zdą\yły się zagrzać, a rozmowa z nim wcale nie była zabawna.
- To będzie łatwiejsze... poza tym jakim prawem zwraca się pan do mnie po
imieniu? Do jasnej cholery, niech pan naprawi mi tę lodówkę.
- A czy mogę kupić nową?
- Chyba pan \artuje.
- To mo\e być znacznie prostsze. Jestem dość kiepskim mechanikiem.
Miałam wra\enie, \e stroi sobie ze mnie \arty. Ale wcale nie było mi do
śmiechu.
- Kim pan właściwie jest? Dermatologiem? Dlaczego w ogóle prowadzimy tę
rozmowÄ™?
- Poniewa\ masz zepsutą lodówkę, a ja nie wiem, jak ją naprawić. Jestem
naukowcem, specjalistÄ… w zakresie najnowszych technologii, Stephanie, nie
mechanikiem.
- Kim pan jest?
W tym momencie wiedziałam ju\, z kim mam do czynienia. To wcale nie był
mechanik. Ten głos słyszałam kilka tygodni temu w Pary\u. W Luwrze opowiadał mi
o Corocie, a w Ritzu wyjaśniał kelnerowi, jak ma przyrządzić martini. To był Peter.
- O Bo\e... przepraszam. - Czułam się jak skończona idiotka.
- Nie musisz. Wybieram się do Hamptons na weekend. Przyszło mi na myśl,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]