download; ebook; do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf
Pokrewne
- Start
- Barry Sadler Casca 13 The Assassin
- Brockway Connie MĂłj najdroĹźszy wrĂłg
- Gerber Michael Barry Trotter. Tom 3 Barry Trotter I KoĹska Kuracja
- ZwierzyśÂska Matzke Tamara Czasami wośÂam w niebo
- McGahern John Miedzy niewiastami
- 1) Cameron Dane Finding Home
- KlaśÂnij w dśÂonie! point of tears tśÂum. Kaczalka
- Anne McCaffrey Jezdzcy Smokow 04 Spiew Smokow
- KovÄĄć DuśĄan DćÂjiny Slovenska
- Kochanowski J. PsaśÂterz Daw
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- fotocafe.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
białej czapce mierzącego mnie gniewnym wzrokiem. Schodziłem
dalej po rampie.
- Spadaj.
- Quoi? - %7łandarm podszedł bliżej i zaczekał na mnie
przy końcu rampy.
- Spadaj. - Wyciągnąłem dokumenty zwolnienia z kieszeni na
piersiach i pomachałem mu przed nosem. - Gavey
krótkoterminowy, kizlode?
%7łandarm wziął moje papiery, przejrzał je z nadąsaną miną,
potem pokazał mi długi, niski budynek na skraju poligonu.
- Continuez tout droit.
Uśmiechnąłem się, odwróciłem i ruszyłem przez poligon, myśląc
o Zammisie pytającym, jak ludzie rozmawiają ze sobą. Gdzie był
teraz Zammis? Potrząsnąłem głową i wszedłem do niskiego
budynku.
Większość ludzi w środku tłoczyła się w przejściach do
rejestracji albo przesiadki. Zobaczyłem dwójkę znudzonych
urzędników za dwoma długimi stołami i pomyślałem, że to
miejscowa odprawa celna. Wielojęzyczny napis nad stołami
potwierdził moje przeczucie. Zatrzymałem się przed pierwszym
stołem. Celniczka spojrzała na mnie, a potem wyciągnęła rękę.
- Votre passeport?
Wyjąłem błękitno-białą książeczkę, podałem jej i czekałem z
założonymi rękami. Poczułem napięcie mięśni na karku, kiedy
zauważyłem stary antydrakoński propagandowy plakat na ścianie
za plecami celniczki. Pokazywał dwie żółte, pazurzaste łapy
trzymające miniaturową Ziemię przed paszczą pełną kłów. Kły i
pazury. Podpis głosił w siedmiu językach: "Oni nazywają to
zwycięstwem."
- Avez-vous quelque chose a declarer?
Zmarszczyłem brwi.
- Ess?
Ona też zmarszczyła brwi.
- Avez-vous quelque chose a declarer?
Ktoś mnie klepnął w ramię.
- Czy pan mówi po angielsku?
Obejrzałem się i zobaczyłem drugiego celnika. Podwinąłem
górną wargę, obnażając zęby.
- Surda; ne surda. Adze Dracon?
Brwi podjechały mu do góry, kiedy bezdzwięcznie wymówił
słowo
"Drak". Odwrócił się do koleżanki, wziął od niej mój paszport i
spojrzał na mnie. Postukał czubkami palców w paszport, potem
otworzył go, przeczytał kartkę z moimi danymi i znowu popatrzył
na mnie.
- Pan pozwoli ze mną, panie Davidge. Musimy porozmawiać.
Odwrócił się i wszedł do małego gabinetu. Wzruszyłem
ramionami i poszedłem za nim. Wskazał mi krzesło i sam usiadł
za
biurkiem.
- Dlaczego pan udaje, że nie mówi po angielsku?
- Dlaczego trzymacie ten plakat na ścianie? Wojna się
skończyła.
Urzędnik zatarł ręce, potem oparł dłonie na biurku i
potrząsnął głową.
- Walka się skończyła, panie Davidge, ale wojna minęła nie
dla wszystkich. %7łabole zabiły wielu ludzi.
Przechyliłem głowę na bok.
- Zginęło też kilku Draków. - Wstałem. - Mogę już iść?
Urzędnik odchylił się do tyłu w krześle.
- Przekona się pan, że taka postawa nie ułatwi panu życia
na tej planecie.
- To moje życie.
Celnik wzruszył ramionami, potem machnął w stronę drzwi.
- Może pan iść. I powodzenia, panie Davidge. Szczerze panu
współczuję.
*
"Dracki pachołek". W tym obelżywym określeniu dzwięczały
echa innych historycznych obelg - heretyk, kolaborant, pedał,
murzyński sługus, wszystkie połączone w jedno. Były pilot
wojskowy nie miał szans na rynku pracy, nie czekała na niego
żadna posada, zwłaszcza na pilota, który nie latał od czterech
lat, który miał felerną nogę i który był drackim pachołkiem.
Transport do Ameryki Północnej, a potem do Dallas po okresie
samotnej wędrówki. Prześladowały mnie osiemsetletnie słowa
Mistana z Talmanu: Misnuuram va siddeth. W
twoich
myślach jest samotność. Samotność to coś, co sami sobie robimy.
"Jerry tylko raz potrząsnął głową, potem wycelował we mnie
żółtym palcem, szukając właściwych słów. %7łDavidge... dla mnie
samotność jest nieprzyjemna... niewygodna, sprawia mi
przykrość,
ale nie budzi lęku. Myślę, że ty wolałbyś umrzeć niż zostać sam
ze sobą".
Mistan powiada: "Jeżeli jesteś samotny ze sobą, zawsze
będziesz samotny wśród innych". Sprzeczność? Samo życie
udowodniło prawdziwość tego twierdzenia. Czułem się obco na
własnej planecie i chodziło o więcej niż nienawiść, której nie
mogłem dzielić, czy miłość, która innym wydawała się niemożliwa
- perwersyjna. W gruncie rzeczy wcale nie potrzebowałem istoty
zwanej "Davidge". Przed Fyrine IV miałem inne powody -
powody,
których już nie pamiętałem; ale teraz znałem powód. Z własnej
lub cudzej winy zdradziłem brzydkiego, żółtego stwora imieniem
Zammis, a także jego rodzica. "Przedstaw Zammisa przed
archiwami
Jeriba. Przysięgnij, że to zrobisz.
Och, Jerry...
Przysięgnij!
Przysięgam..."
*
Otrzymałem czterdzieści osiem tysięcy kredytów zaległej gaży,
więc nie miałem kłopotów finansowych. Kłopot polegał na tym, co
ze sobą zrobić. Wreszcie w Dallas znalazłem pracę w małym
wydawnictwie, gdzie tłumaczyłem książki na drakoński. Drakowie
najwyrazniej przepadali za westernami:
- Ręce do góry, naagusaat!
- Nu geph, szeryfie. - Bang, bang! Błyskają rewolwery i
następny kizlode shaddsaat gryzie ziemię.
Rzuciłem tę robotę.
*
W końcu zadzwoniłem do rodziców. "Dlaczego nie dzwoniłeś
wcześniej, Willy? Tak się martwiliśmy... Miałem parę spraw do
załatwienia, tato... Nie, właściwie nie... No cóż, rozumiemy,
synu... To musiało być okropne... Tato, chciałbym na krótko
przyjechać do domu".
Zanim jeszcze wyłożyłem pieniądze na używanego Dearmana
Electric, wiedziałem, że popełniam błąd. Chciałem wrócić do
domu, ale nie do tego, który opuściłem w wieku osiemnastu lat.
Ale pojechałem tam, ponieważ nie miałem dokąd pójść.
Prowadziłem Dearmana samotnie w ciemnościach, wybierając
tylko stare drogi, gdzie jedynym dzwiękiem był cichy pomruk
silnika. Grudniowa noc była pogodna i przez przejrzystą kopułę
samochodu widziałem gwiazdy. We wspomnieniach powróciła
Fyrine
IV, szalejący ocean, nieustanny wiatr. Zjechałem z drogi na
pobocze i wyłączyłem światła. Po kilku minutach moje oczy
przywykły do ciemności. Wysiadłem z samochodu i zatrzasnąłem
drzwi. Niebo nad Kansas jest ogromne, gwiazdy wydawały się tak
bliskie, niemal w zasięgu ręki. Znieg chrzęścił pod nogami,
kiedy obracałem się, szukając Fyrine wśród tysięcy jasnych
gwiazd.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]