download; ebook; do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf
Pokrewne
- Start
- Cynthia Thomason Christmas in Key West [HS 1528, MSM2 10, A Little Secret] (pdf)
- Tim LaHaye & Jerry Jenkins Left Behind Series 10 The Remnant
- 2005 10. Zbrodnia i miłość 2. Skarb gangstera Child Maureen
- 10. Price Maggie Intryga i miłoœć Przedmiot pożšdania
- Sandemo Margit Saga O Czarnoksiężniku 10 Echo
- Lois McMaster Bujold 10 Mirror Dance
- Amber Kell Tempting Sin (pdf)
- Caillois Roger Poncjusz Piłat
- Ĺťelazny Roger Amber 08 Znak Chaosu
- Hiero's Journey Sterling E. Lanier
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lovejb.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
z mieszkania.
Corwin wyciągnął się na łóżku i spojrzał na mnie spod zmrużonych powiek.
A tak przy okazji powiedział. Dziękuję.
Zawsze do usług.
Dobrze znasz to miejsce? zapytał.
Nie zmieniło się chyba aż tak bardzo stwierdziłem.
To może obrobisz dla mnie lodówkę, a ja tymczasem wypożyczę nożyczki
i brzytwę twojego brata. Muszę się ogolić i przyciąć włosy.
Na co masz ochotÄ™?
Mięso, chleb, ser, wino, może kawałek ciasta. Wszystko jedno, byle było
świeże i dużo. A potem masz mi sporo do opowiedzenia.
Chyba tak przyznałem.
Ruszyłem przez znajome korytarze i przejścia, po których chodziłem jako
chłopiec. W kuchni paliło się tylko kilka świec, ognie były wygaszone. Nie spo-
tkałem nikogo.
Ogołociłem spiżarnię, ustawiając na tacy rozmaite zamówione potrawy. Przy-
padkiem trafiłem też na trochę owoców. Niemal upuściłem butelkę wina, gdy od
strony wejścia usłyszałem czyjś zdumiony okrzyk.
To była Julia w błękitnej sukni.
Merlin! Podszedłem do niej.
156
Winien ci jestem przeprosiny powiedziałem. Jestem gotów je złożyć.
Słyszałam, że wróciłeś. Słyszałam, że masz zostać królem.
To zabawne, ale ja też o tym słyszałem.
Gdybym ciągle była na ciebie zła, okazałabym brak patriotyzmu.
Nie chciałem cię skrzywdzić zapewniłem. Fizycznie ani w żaden
inny sposób.
I nagle obejmowaliśmy się. Trwało to długo. Wreszcie powiedziała:
Jurt mówił, że jesteście teraz przyjaciółmi.
W pewnym sensie jesteśmy. Pocałowałem ją.
Gdybym wróciła do ciebie stwierdziła on pewnie znowu próbowałby
cię zabić.
Wiem. Tym razem konsekwencje mogą być katastrofalne.
DokÄ…d teraz idziesz?
Mam ważną sprawę, która zajmie mi kilka godzin.
Może zajrzysz do mnie, kiedy ją zakończysz? Mamy sobie wiele do opo-
wiedzenia. Mieszkam w miejscu zwanym KomnatÄ… Wisterii. Wiesz, gdzie to jest?
Tak powiedziałem. To szaleństwo.
Zobaczymy się pózniej?
Może.
Następnego dnia wybrałem się do Krawędzi. Słyszałem, że nurkowie Otchła-
ni ci, którzy szukają za Krawędzią artefaktów stworzenia po raz pierwszy
w tym pokoleniu zawiesili swoją działalność. Pytani, opowiadali o groznych zja-
wiskach w głębinach: wiry, ściany ognia, wybuchy nowo powstałej materii.
Siedząc w ustronnym miejscu i spoglądając w dół, użyłem swojego spikarda
do zbadania tego, który trzymałem w kieszeni. Kiedy tylko usunąłem ekran, pod
jakim go ukryłem, od nowa zaczął swoją litanię: Idz do Mandora. Pozwól się ko-
ronować. Spotkaj się z bratem. Spotkaj się z matką. Rozpocznij przygotowania .
Zamknąłem go znowu i schowałem. Jeśli szybko czegoś nie zrobię, zaczną podej-
rzewać, że wyrwałem się spod kontroli pierścienia. Mam się tym przejmować?
Mogę po prostu zniknąć, wyjechać z ojcem i pomóc mu podczas walki, ja-
ka może w końcu wybuchnąć o jego Wzorzec. Mógłbym nawet schować tam oba
spikardy, wzmacniając moce ochronne. Bez trudu powróciłbym do własnej magii.
Ale. . . Moje problemy rozgrywały się tutaj. Zostałem wychowany i uwarunkowa-
ny, by zostać idealną królewską marionetką pod kontrolą matki i być może Man-
dora. Kochałem Amber, ale kochałem też Dworce. Ucieczka do Amberu, choć
zapewni bezpieczeństwo, nie rozwiąże moich problemów, podobnie jak odejście
z ojcem. Albo powrót do Cienia-Ziemi, na którym też mi zależało. Z Coral albo
bez niej. Nie. Problem istniał tutaj. . . i we mnie.
Przywołałem dróżkę, by zaniosła mnie do przejścia prowadzącego z powro-
tem do Linii Sawall. Po drodze myślałem o tym, co muszę zrobić. I uświadomiłem
157
sobie, że się boję. Jeśli sprawy zajdą tak daleko, jak według wszelkiego prawdo-
podobieństwa mogą zajść, istnieje spora szansa, że zginę. Albo też będę musiał
zabić kogoś, kogo wcale nie chcę zabijać.
Tak czy tak, uznałem, muszę znalezć jakieś rozwiązanie. Inaczej nigdy nie
zaznam spokoju na tym biegunie mojego istnienia.
Idąc brzegiem fioletowego strumienia pod zielonym słońcem na perłowym
niebie, przywołałem fioletowo-szarego ptaka. Usiadł mi na ręku. Zamierzałem
wysłać go do Amberu z wiadomością dla Randoma. Ale choć się starałem, w ża-
den sposób nie mogłem ułożyć krótkiego listu. Zbyt wiele spraw zależało od in-
nych spraw. Ze śmiechem wypuściłem ptaka i skoczyłem z brzegu, gdzie tuż nad
wodą trafiłem w kolejne przejście.
W Sawall wróciłem do sali rzezb. Wiedziałem już wtedy, co należy zrobić i jak
się do tego zabrać. Stanąłem, jak stałem wtedy. . . jak dawno temu. . . ? spoglądając
na masywne struktury, na figury proste i złożone.
Ghost powiedziałem. Jesteś tutaj?
%7Å‚adnej reakcji.
Ghost! powtórzyłem głośniej. Słyszysz mnie?
Nic.
Sięgnąłem po Atuty, wyszukałem ten, który namalowałem kiedyś dla Gho-
stwheela jasny krÄ…g.
Przyjrzałem mu się w skupieniu, ale stygł powoli. . . To zrozumiałe, jeśli pa-
miętać o dziwnych obszarach przestrzeni, do jakich dawała dostęp ta sala. A także
irytujÄ…ce.
Uniosłem spikard. Użycie go tutaj, na poziomie, który zamierzyłem, byłoby
jak uruchomienie alarmu przeciwwłamaniowego. Amen.
By zwiększyć czułość karty, dotknąłem jej pojedynczą, delikatną linią siły.
Nadal patrzyłem skupiony.
Znowu nic.
Wprowadziłem wyższą moc. Nastąpiło wyrazne oziębienie. Ale wciąż bez
kontaktu.
Ghost rzuciłem przez zaciśnięte zęby. To ważne. Odezwij się.
%7ładnej odpowiedzi. Wzmocniłem przepływ energii. Karta zaczęła się jarzyć,
przesłaniały ją kryształy lodu. Rozległy się ciche trzaski.
Ghost powtórzyłem.
Pojawiło się słabe wrażenie obecności, a ja wlałem w Atut więcej mocy. Wi-
brował mi w dłoni, lecz pochwyciłem go w pajęczynę sił i utrzymywałem w cało-
ści. Wyglądał jak mały witraż. Ciągle sięgałem przez niego myślą.
Tato! Mam kłopoty! usłyszałem wreszcie.
Gdzie jesteś? Co się dzieje?! zawołałem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]