download; ebook; do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf
Pokrewne
- Start
- John C Wright Golden Age 03 The Golden Transcendence
- GR1000.Radley_Tessa_Rozkosze_jednej_nocy
- 10. Price Maggie Intryga i miłoÂść Przedmiot pożądania
- 127. Delinsky Barbara Czlowiek z Montany
- Loius L'Amour Comstock_Lode_v1.0_(BD)
- Jennifer Roberson Cheysuli 6 Daughter of the Lion
- 047. Carlisle Donna Na śÂ‚asce śźywiośÂ‚ów
- Margit Sandemo Cykl OpowieśÂ›ci (24) BiaśÂ‚e kamienie
- Bevarly Elizabeth Kompromis
- Norton Andre Zamkniecie bram
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- klimatyzatory.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ne.
- To on ciÄ™ powstrzymuje, ten ksiÄ…dz. Odsuwa na dalszy plan wszystko
inne.
Michael poczuł, że łzy przeciskają mu się przez zamknięte powieki i
musiał poczekać chwilę, aż znowu będzie mógł mówić.
- Wiem o tym. Wiem i chciałbym zrozumieć, dlaczego tak jest.
Chciałbym to pojąć, bo myślę, że bez zrozumienia tego wszystkiego nie
potrafię żyć.
- Michaelu - powiedziała delikatnie. - Jestem ślepa, nie odtrącaj mnie.
Leżał przy niej, pieszcząc ją delikatnie, a ona płakała cichutko. Kochał
ją coraz bardziej z każdą mijającą chwilą i z każdą następną łzą.
Wciąż jednak jego dusza była gdzieś daleko, czekała i, tak jak
Catherine, płakała w oczekiwaniu na pomoc.
- Czy ty jesteś katolikiem, Michaelu? - zapytała, jakieś pięć miesięcy
pózniej, w niedzielę, gdy spacerowali wzdłuż brzegu Tamizy.
Ruch na rzece i na ulicach był niewielki. Nawet wycia syren
mijających ich wycieczkowych statków wydawały się odległe i
przytłumione.
Trzymała się mocno jego ramienia, a jej kroki, gdy tak spacerowali
razem, były znacznie pewniejsze.
- A więc? - zażądała odpowiedzi, udając złość i zniecierpliwienie. -
Mów do diabła!
- Jeśli chcesz iść do kościoła, pójdę z tobą.
- Pytałam, czy jesteś katolikiem?
- Byłem.
Zcisnęła mocniej ramię Michaela. Obok nich jedna za drugą
przepływały barki. Było około dziesięciu i wyglądały jak jakieś
bezsensowne zdanie napisane alfabetem Morse'a, z którego wymazano
kropki.
Cardin zatrzymał się.
- Chodzi ci o ten krzyżyk? - zapytał, obracając ją delikatnie.
49
Skinęła potakująco głową.
- Nigdy go nie zdejmujesz. Zawsze, gdy ciÄ™ dotykam, masz go na sobie.
Spojrzał na blizniacze wieże zwodzonego mostu. Most był otwarty, by
przepuścić płynący statek.
- Należał do niego - powiedziała. Nie było to pytanie, tylko
stwierdzenie faktu. Czekała cierpliwie na odpowiedz. Poznała już te
jego chwile milczenia, nawet je rozumiała. Były jak chwile kultu, jak
milczący hołd.
- Ten krzyżyk nie był jego własnością - wyjaśnił w końcu, gdy most
został już opuszczony. - Przywiązali to do niego. To była zniewaga.
Oni chcieli poniżyć jego wiarę.
- Zatrzymałeś to jednak. Wykrzywił twarz i spojrzał na rzekę.
- Założyłem go sobie na szyję - wtedy. Przywiązali mu to, możesz
zgadnąć gdzie, a Gaillard chciał, żebym to zdjął. Oszalał z bólu, lecz
nie mógł ścierpieć tego, że ten krzyżyk tam wisi. To nie miało nic
wspólnego z wiarą. Po prostu założyłem ten łańcuszek na szyję.
- Gaillard?
- Jeden z moich ludzi. On zginÄ…Å‚.
- Dobrze, że to nie ty wtedy zginąłeś. Chyba jej nie usłyszał.
- Ocknąłem się w szpitalu i znalazłem ten krucyfiks przy łóżku.
Pewnie pomyśleli, że był mój.
Odgłos holownika sprawił, że Catherine bezwiednie odwróciła twarz
ku rzece.
- Gdybyś to teraz wyrzucił. Gdybyś zdjął łańcuszek z szyi i wrzucił do
rzeki, czy poczułbyś się wyzwolony? Czy to uwolniłoby cię od niego?
- Nie! - odparł ostro. - Gdy odszukam prawdę, znaczenie tego
wszystkiego, gdy poznam choćby tylko początek prawdy, wtedy ten
krzyżyk nie będzie mi już potrzebny.
- A co będzie, jeżeli nigdy nie trafisz na ślad tej swojej prawdy?
Obrócił ją tak, że stanęli twarzą w twarz. Nosiła teraz ciemne
okulary przysłaniające niewielkie opatrunki. Ujrzał swe odbicie w
lustrzanych szkłach: swoją szczupłą, wymizerowaną twarz, prze
50
śladowaną i rozdartą przez wewnętrzną agonię podczas długich
bezsennych nocy.
- Trafię - powiedział z przekonaniem. -1 co? Czy wtedy mnie
zostawisz?
Dotknął jej twarzy i przesuwał palcami po zanikających już bliznach.
Nawet w okolicach oczu skóra była już prawie zagojona.
- Nie potrafię ci odpowiedzieć na to pytanie, dopóki nie stanę przed
takim wyborem.
Pochyliła głowę, a niespodziewany podmuch wiatru strącił jej włosy
na twarz. Nie próbowała ich poprawić.
- Jeżeli tak, to powiedz mi chociaż, co czujesz teraz? Zapomnij o tym,
co może być pózniej. Co czujesz do mnie teraz, w tej chwili?
- Czego oczekujesz? Co mam ci powiedzieć?
- Nie unikaj odpowiedzi! Powiedz, co teraz czujesz?
- PotrzebujÄ™ ciebie.
- Potrzebujesz mnie? Jak? Potrzebujesz mojego ciała? Chcesz, żebym
była z tobą?
- PotrzebujÄ™ ciebie tutaj, teraz.
- Tylko teraz?
Bez wysiłku uniósł dziewczynę, chociaż opierała się, walcząc ze złością
i posadził ją na obmurowanym nabrzeżu, trzymając ją, by nie wpadła
do rzeki.
- Gdyby ta chwila była przed tym, co się stało - odezwał się - lub gdyby
nigdy to się nie stało, kochałbym cię. Może kocham cię teraz, ale to
uczucie jest zamglone. Czy ty tego nie widzisz? Nie mogę ci wyznać
miłości aż do chwili, gdy ujrzę prawdę. Na razie jestem wciąż ślepy.
- Tworzymy zgraną parę? Ty jesteś ślepy, a ja niewidoma. Wykrzywił
wargi.
- To było bezmyślne, przepraszam.
- Nie przepraszaj. Powiedziałeś mi szczerze to, co sobie pomyślałeś. A
raczej to, o czym wciąż myślisz, niezależnie od tego, jakich użyłeś słów.
Dlaczego bez przerwy uważasz, że każde zdanie jest jak... pole
minowe, na które wchodzisz? Słuchaj! - krzyknęła nagle bez
ostrzeżenia. - Czy słyszysz je?
- A co mam słyszeć?
- Dzwony! Boże, mój słuch z każdym dniem staje się coraz
ostrzejszy.
51
- Dzisiaj jest niedziela - stwierdził oczywisty fakt, lecz ona nie słyszała
już niczego oprócz dzwonów, których czysty odgłos był dla niej niemal
czymś materialnym. Michael słyszał tylko słabe, melodyjne bicie,
niknÄ…ce prawie w szumie ulicy.
- To jest coś takiego... jakby mały cud - powiedziała, powracając znów
myślami do niego. - Mogę prawie widzieć dzwięki. Oswajam się już
powoli ze ślepotą.
- To dobrze, ale zbytnio się do niej nie przyzwyczajaj. Pozostało ci
tylko kilka tygodni, a tym razem specjaliści mają coś więcej niż
nadziejÄ™.
Zobaczył, że zamarła nagle, jakby przerażona niespodziewaną, złą
wiadomością.
- Catherine, oni mówili poważnie! Rozmawiałem z nimi. Byli
absolutnie pewni.
Sięgnęła ku niemu i chwyciła go mocno.
- Jeżeli im się uda, jeżeli będę mogła znowu widzieć, zostawisz mnie.
Nie pozostanie nic, co zatrzymałoby cię przy mnie.
- Nie jestem z tobą tylko dlatego, że jesteś ślepa! - krzyknął dotknięty
tym, że tak go osądziła.
- Nie, ale jesteś ze mną, bo ja jestem od ciebie całkowicie uzależniona.
Nie mogę ci pomóc odnalezć tego, czego szukasz. Za to ty musisz
pomagać mi we wszystkim. Gdy nie będziesz więcej musiał tego robić -
odejdziesz. Wiem, że odejdziesz.
- Chodzmy do domu - powiedział Michael.
- Widzisz! Nawet sam przed sobą nie potrafisz się do tego przyznać.
- Za to ty nie widzisz nic! - odparł.
- Bum! - krzyknęła i roześmiała się. - Właśnie wszedłeś na minę.
- Pamiętaj, masz mnie w ogóle nie odwiedzać - powiedziała w miesiąc
pózniej Catherine. Jej podróżna torba była już spakowana do szpitala.
Na ulicy czekała już taksówka z tym samym, teraz ulubionym,
kierowcą, który zdążył się przyzwyczaić do przejazdów w stronę
Moorfields. Siedział w swym samochodzie, paląc z zadowoleniem
papierosa. - Kiedy to wszystko się skończy - mówiła dalej - wrócę
także sama. W każdym przypadku, niezależnie od wyniku operacji.
- To głupie - rzekł Cardin.
52
- Chcę, żeby tak było.
- Będziesz tam kogoś potrzebować!
. Zawsze będę potrzebowała ciebie, Michaelu. Musisz jednak
zdecydować, czy pozostanie ze mną to krok w przód, czy też krok do
tyłu. A może to w ogóle jest stanie w miejscu?
Westchnął, zdając sobie sprawę z bezcelowości ewentualnej sprzeczki.
- Wszystko będzie dobrze. Wiem, że tak będzie.
- Możliwe. Tym razem byli... prawie pewni. Ale jeżeli... kiedy...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]