download; ebook; do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf
Pokrewne
- Start
- 006. Igraszki losu Candice Hern
- Francis Lebaron Magic The Gathering Masquerade Cycle 01 Mercadian Masques
- 'Resistant Omegas 7 Wesley
- 1955 The Quiet American
- Nienacki_Zbigniew_
- FCE Examination Report Jun 2001 0100 0102
- Barbour Anne NIE KOCHAJ śÂOTRA
- Benjamin McFadden The Death of Santa Claus
- Carmen Opera Journeys Libretto Series
- Burroughs_Edgar_Rice_ _Pelluc
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- klimatyzatory.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
w holu.
- Zgadza się. Błazna wyrzezbił ten sam Parrish. Kreowane
przez niego postacie mają wiele cech wspólnych. Także
technika malarska Parrisha jest dość charakterystyczna.
Pogawędka na temat jakiegoś malarza byłaby zapewne bardzo
ciekawa i kształcąca, ale przecież nie po to przyszłam do
gabinetu wujka. Chciałam dowiedzieć się czegoś na temat
mojego ojca, ale nie wiedziałam, jak zacząć rozmowę. Wal
prosto z mostu - powtarzała mi w takich sytuacjach mama.
- %7łycie jest zbyt krótkie, aby tracić czas na zabawę w
ciuciubabkę". Stosując się do jej rady, zapytałam wprost:
RS
33
- Wujku, czy mógłbyś mi powiedzieć, co wydarzyło się
pomiędzy moim ojcem i dziadkiem? Wiem trochę o ich kłótni,
ale nie rozumiem, jak to się stało, że przez tyle lat nie mogli się
pogodzić.
- Co dokładnie wiesz? - zapytał wyraznie zakłopotany.
Przypuszczam, że nie spodziewał się tego pytania.
- Tylko to, że mój ojciec i Merton kochali tę samą
dziewczynę, i że dziadek oskarżył tatę o kradzież jakiejś cennej
rodzinnej pamiątki.
- Widzę, że wiesz wszystko - powiedział wujek.
- Nic więcej się nie wydarzyło. Był to jeden z tych
przypadków, kiedy ojciec i syn pokłócili się o jakąś
wyimaginowaną rzecz. Niestety, Arthur zmarł, nim zdążyli się
pogodzić.
- Wujku, czy chcesz powiedzieć, że cała ta sprawa z kradzieżą
była wymysłem dziadka?
- Och, nie... Broszka zginęła naprawdę. Pojawiło się więc
pytanie: kto ją zabrał? Dziadek miał wiele powodów po temu,
aby uważać, że zrobił to Arthur. Nie było mnie jednak przy tym,
więc mam na ten temat dość jednostronną relację.
- Ale czy nie mógł tego zrobić Merton? Przecież obaj kochali
tę samą dziewczynę...
- Holly, muszę wracać do pracy - przerwał mi wujek.
Oznaczało to, że nie chce kontynuować tematu.
- Oczywiście - mruknęłam i wstałam z krzesła. Wiedziałam,
że wyciągnięcie czegoś od niego nie będzie łatwe.
Nim zdążyłam dojść do drzwi, zawołał mnie.
- Zapomniałbym ci powiedzieć... Alexandra jedzie przed
lunchem do miasteczka. Chętnie cię zabierze.
- Naprawdę? - spytałam z niedowierzaniem, zastanawiając
się, czy rozmawiamy o tej samej osobie.
- Posłuchaj, wiem, że ona jest trochę uszczypliwa, ale w
gruncie rzeczy to dobra dziewczyna. Niema zbyt wielu
przyjaciół i miałem nadzieję, że ty pokażesz jej, jak zawierać
RS
34
nowe znajomości... Chciałbym, żeby była bardziej... no, bardziej
taka jak ty.
Mimo nadziei, jakie pokładał we mnie wujek, wolałabym
raczej pocałować kobrę, niż zająć się wychowywaniem Zandry.
Okazja wyrwania się z domu i obejrzenia miasteczka wydała mi
się jednak na tyle kusząca, że postanowiłam z niej skorzystać.
Wróciłam do swojego pokoju, przebrałam się w ładniejszą
spódnicę i bluzkę, uczesałam i zeszłam na dół. Zandra czekała
już w samochodzie. Teraz, w dziennym świetle, zauważyłam, że
był to raczej czarny, błyszczący czołg, a nie samochód. Wczoraj
wieczorem byłam zbyt zmęczona, aby zauważyć, że jechałam
limuzyną podobną do tych, jakimi poruszają się ministrowie i
dyplomaci.
- Pośpiesz się! - zawołała Zandra.
Chwyciłam klamkę, otworzyłam drzwi i nim Zandra zdążyła
się zorientować, siedziałam już obok niej. Ruszyłyśmy z
głośnym warkotem silnika.
- Co to za samochód? - spytałam, dotykając miękkiej
skórzanej tapicerki. - Jest taki szykowny...
- To daimler produkcji angielskiej. Nie znoszę go. Czuję się,
jakbym jechała karawanem. - Ze swoimi czarnymi włosami i
melancholijnym spojrzeniem, Zandra rzeczywiście pasowała na
kierowcę karawanu. - Nie wiem, dlaczego tatuś nie może jezdzić
normalnym samochodem, takim jak na przykład ford. O nie, my
zawsze musimy być inni.
- Co w tym złego? Wolę już raczej być inna niż dokładnie
taka sama jak wszyscy.
Jechałyśmy dość szybko. Wiatr wpadający przez okno działał
na moje włosy lepiej niż suszarka.
- Mówisz tak samo jak wszyscy, którzy u nas bywają. Ciągle
tylko och i ach... Podziwiają meble i obrazy, gratulują nam
Orlego Gniazda. Potem jednak wracają do swoich
funkcjonalnych domów i zapewne śmieją się z pokręconego
profesora Highsmitha i jego rodzinki.
RS
35
Była to surowa ocena, ale nie mogłam się z nią nie zgodzić.
Dom rzeczywiście był niezwykle niewygodny i ponury. Zandra
[ Pobierz całość w formacie PDF ]