download; ebook; do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf
Pokrewne
- Start
- Gjersoe Ann Christin Dziedzictwo 07 Wiatry przeznacz
- Redwood Pack 5 Shattered Emotions Carrie Ann Ryan
- Ann Hironaka Neverending Wars (pdf)
- 368. Harlequin Romance Dale Ruth Jean Apartament dla nowożeńców
- Ann Rule End of the Dream
- 400. Harlequin Romance Donald Robyn Talizman szczęścia(1)
- MacAllister Heather Harlequin Romans 537 Mój były mąż
- Harlequin One Woman Crusade Emma Darcy 1991
- Krentz_Jayne_Ann_Przygoda_na_Karaibach
- Play by Play 4 Playing to Win
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lovejb.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wdzięczności oraz iście chłopięcego wdzięku. - Widzę,
że moje najście nieco panią zdenerwowało?
- Nieco.
- Proszę się nie martwić, nie przyszedłem w sprawie
kolczyków, jeśli o tym pani myślała - powiedział,
sadowiÄ…c siÄ™ przy stole na miejscu Gideona. - MogÄ™
jednak zapewnić pani odpowiednią reklamę, jeśli
dojdzie do ich odnalezienia. Trochę rozgłosu nie
zaszkodzi pisarce, prawda? - zapytał przymilnie.
POSZUKIWACZ SKARBÓW " 123
Niechęć Sarah wzrosła. Powoli, starannie układała
kwiaty w wazonie.
- Jak odnalazł mnie pan w tych górach? - zagad
nęła, siląc się na obojętny ton.
- Jedna z pani znajomych poinformowała mnie, że
pojechała pani na wybrzeże, by spotkać się z wydawcą
pisma Poszukiwacz Skarbów". Po tym tropie dotar
łem do sąsiadów Gideona i do człowieka, który
wynajął mu ten domek. Wtedy zacząłem podejrzewać,
kim jest naprawdę niejaki Trace. Nabrałem pewności,
kiedy właściciel motelu, w którym pani się zatrzymała,
rozpoznał go na zdjęciu. To wyjątkowy zbieg okolicz
ności, że jest pani właśnie z Gidem, prawda?
- ZadziwiajÄ…cy.
Jake zrobił skruszoną minę.
- Proszę mi wierzyć, naprawdę nie chciałem pani
urazić.
- Nie uraził mnie pan - zaprzeczyła chłodno, sta
wiając przed nim filiżankę z kawą. - Co się z panem
działo po wydostaniu się z dżungli?
- O, Gid opowiadał już pani tę historię? Ciekawe,
czy zwierzył się, że uciekł, zostawiając mnie na pastwę
przemytników?
- Powiedział, że pan nie chciał z nim iść - wyjaśniła
ostrożnie.
- Cóż, nie winię Gida. - Jake wzruszył ramionami.
-Tak bywa, kiedy w grę wchodzi duża forsa. Kto
zresztą wie, czy na jego miejscu nie postąpiłbym
podobnie... - znacząco zawiesił głos, ale skromny
uśmiech i otwarte spojrzenie niebieskich oczu mówiły,
że nie opuściłby partnera nawet za milion dolarów.
Wszak Jake Savage to porzÄ…dny facet!
124 " POSZUKIWACZ SKARBÓW
Sarah obserwowała go z rosnącym zafascynowa
niem.
- Jest pan bardzo wielkoduszny, panie Savage.
- Proszę do mnie mówić Jake. Albo Jim, jak wolisz,
Sarah. Mogę chyba nazywać cię po imieniu? Twoje
placuszki są po prostu boskie. Mądry stary Gid znalazł
wreszcie kobietę, która dogadza mu od rana do
wieczora. Nigdy nie popełnia po raz drugi tego samego
błędu. Dawno jesteście ze sobą?
- Znamy się od czterech miesięcy.
- A kiedy powiedziałaś mu o Kwiatach Fleetwood?
- Czemu pytasz?
- Tak sobie, z czystej ciekawości. Zastanawiałem
siÄ™, czy Gid dalej prowadzi interesy w swoim stylu.
Zawsze żądał zaliczki i udziału w zyskach.
Sarah nalała sobie herbaty i mieszała ją powoli,
myśląc o udziale Gideona -jednej parze kolczyków.
- Nie zapłaciłam mu ani centa - powiedziała
w końcu.
Jake błysnął w uśmiechu olśniewającą bielą zębów.
- Drobne ostrzeżenie, kochana. Gid nigdy nie pracu
je za darmo. Jeśli nie chciał zaliczki, to znaczy, że napra
wdę wierzy w odnalezienie skarbu i wyrwie swój kawałek
pózniej. Serio nie podpisaliście żadnego kontraktu?
- Zawarliśmy ustne porozumienie - wyjaśniła nie
chętnie.
- Oj, niedobrze. - Jake wyraznie się zafrasował.
- Radzę ci, żebyś uważała, Sarah. Bardzo, bardzo
uważała. Ja też miałem ustną umowę z Gidem, kiedy
pięć lat temu realizowaliśmy kontrakt w dżungli. I nie
tylko nie dostałem swojej działki, ale jeszcze omal nie
zginÄ…Å‚em w tej cholernej jaskini.
POSZUKIWACZ SKARBÓW " 125
Czujne ucho Sarah dosłyszało, że prysznic został
zakręcony, ale jej uwaga skupiona była na Jake'u.
- Próbujesz mnie postraszyć? - zapytała ostro.
- Podważyć moje zaufanie do Gideona?
- Broń Boże, radzę ci tylko po przyjacielsku, żebyś
się pilnowała. I pilnowała skarbu. A jeśli nie będziesz
wiedziała, co zrobić, wynajmij mnie. Mam doświad
czenie.
- Mam wynająć ciebie?
- Dlaczego nie? Możesz mnie nazwać konsultan
tem. Dopilnuję sprawy, a przy okazji załatwię dla
ciebie i Gideona stosownÄ… reklamÄ™. On siÄ™ przyda, ale
trzeba mieć na niego oko.
- A w zamian zażądsz sfinansowania poszukiwań
i stosownej opłaty?
- Chyba już się zorientowałaś, ile jestem wart
jako fachowiec, Sarah. Jeśli nie wierzysz, spytaj któ
regokolwiek z moich klientów. - Jake sięgnął przez
stół i serdecznie ujął jej dłonie w swoje. Niebieskie
oczy były pełne szczerej troski i zrozumienia. - Ty
chcesz klejnotów, a ja - reklamy, która przyciągnę
łaby poważnych inwestorów. Ten zatopiony samolot
pełen złota jest moją wielką szansą. Moglibyśmy
zaangażować się w tę sprawę razem, nawet bez Gida.
I jak już ci mówiłem, nie musielibyśmy nawet od
nalezć skarbu.
- A co z Gideonem?
- Właśnie, a co ze mną? - zapytał niemal jedno
cześnie Gideon, stojący w drzwiach.
Sarah odskoczyła i spojrzała w jego stronę. Zdążyła
dostrzec lodowaty błysk w jego oczach, kiedy patrzył,
jak Savage trzyma ją za ręce. Chciała podejść i zapew-
126 " POSZUKIWACZ SKARBÓW
nić go, że wszystko jest w porządku, ale już nalewał
sobie kawy.
- Jeśli dołączysz do nas, będziesz miał swój udział,
jak zwykle - odparł swobodnie Jake. - Właśnie pró
bowałem przekonać Sarah, żeby pozwoliła mi zor
ganizować oprawę prasową.
- Niepotrzebni nam dziennikarze - powiedziała
Sarah, patrzÄ…c Gideonowi prosto w oczy.
- Zgadza się - potwierdził. - Cały ten cyrk to
ostatnia rzecz, jakiej potrzebujemy. Myślę, że dość już
straciłeś czasu, Jake.
- Gid, mamy wielką szansę. Kiedyś robiliśmy ra
zem dobrą robotę. Możemy znów być razem.
- Nie.
- Przemyśl to jeszcze, stary. I nie mów mi, że nie
żałujesz dawnych czasów. Albo forsy.
- Spadaj.
- Gid, co ty, przecież jestem twoim najlepszym
kumplem.
- Powiedziałem, spadaj. I to już! - W cichym głosie
Gideona brzmiała grozba.
Przez moment Sarah dostrzegła w niebieskich
oczach Savage'a błysk furii, lecz w następnej chwili
zastąpiła ją zwykła pewność siebie.
- Dobrze, już, dobrze - mruknął, wstając. - Idę
i nie przeszkadzam. Bardzo się zmieniłeś, Gid. Szkoda.
- Zwrócił się do Sarah. - Słuchaj, jeślibyś jednak
zmieniła zdanie, odezwij się. Tu masz numer, pod
którym możesz zostawić wiadomość. - Wyjął wizytó
wkę i wsunął jej w palce, dotykając ich krótkim,
poufałym gestem, a potem szybko wyszedł z kuchni.
Za moment dżip z rykiem silnika popędził drogą w dół.
POSZUKIWACZ SKARBÓW " 127
Sarah obracała kartonik w palcach. Slaughter Co.
James Slaughter,prezes - głosił napis. Pod spodem był
jedynie numer skrytki pocztowej w Anaheim w Kalifo
[ Pobierz całość w formacie PDF ]