download; ebook; do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf
Pokrewne
- Start
- Beauty Robin McKinley
- LB Gregg Romano and Albright 2 Trust Me If You Dare
- 0826. Betts He
- Burroughs_Edgar_Rice_ _Pelluc
- Raja Yoga by Swami Vivekananda
- Dawn Stewardson Bliscy sć…siedzi
- Petecki_Bohdan_ _Strefy_Zerowe
- Longyear_Barry_B._ _Mój_wśÂ‚asny_wróg
- Jankowski Jerzy Monarsze sekrety
- Cecily von Ziegesar Nikt nie robi tego lepiej
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lovejb.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jej szef wiedział, co zamierza; było to o tyle trudne, że Mercer Meats
utrzymywało bliskie kontakty z jej zwierzchnikami, którzy interesowali się
wszystkim, co ona robi.
Rozwiązanie było oczywiste. Pójdzie do Mercer Meats po godzinach, kiedy
pracuje tam tylko ekipa sprzątaczy. W gruncie rzeczy sobota była na to
wymarzonym dniem, gdyż panował tam większy spokój niż zwykle.
Wyjęła otrzymany od Tracy adres i odszukała go na planie, który miała w
samochodzie. Dom Kima znajdował się względnie blisko. Postanowiła złożyć mu
wizytę i przekonać się, czy nadal jest zainteresowany jej pomocą.
Odnalezienie domu nie zajęło Marshy dużo czasu, ale gdy tam przyjechała,
stwierdziła z przygnębieniem, że ani jedno światło nie rozprasza zapadającego
mroku. Budynek odcinał się olbrzymią, czarną bryłą od gęstwiny otaczających go
drzew.
Już zamierzała odjechać, kiedy nagle dostrzegła samochód Kima zaparkowany w
głębokim cieniu przed garażem. Postanowiła wyjść z auta i podejść do drzwi
frontowych, by sprawdzić, czy Kim jest w domu.
Marsha nadusiła dzwonek. Była zaskoczona głośnością i czystością jego tonu. Po
chwili zauważyła, że drzwi są lekko uchylone. Ponieważ Kim nie odpowiedział na
dzwonek, nadusiła go ponownie. Nadal panowała cisza.
Zafrapowana - i zaniepokojona uchylonymi drzwiami - Marsha zaryzykowała i
pchnęła je. Wślizgnęła się do przedpokoju i zawołała Kima po imieniu. Nikt nie
odpowiedział.
Jej oczy przyzwyczaiły się do ciemności; z miejsca, w którym stała, mogła
dojrzeć schody, jadalnię i przejście do kuchni. Zawołała raz jeszcze, ale
ponownie nie było odpowiedzi.
Niepewna, co robić dalej, Marsha zabierała się do wyjścia. Wtedy do głowy
przyszły jej słowa Tracy, że Kim może sobie zrobić krzywdę. Zastanowiła się,
czy powinna wezwać policję, ale wydało jej się to zbyt skrajnym posunięciem
przy tak wątłych podstawach. Zdecydowała się jeszcze trochę rozejrzeć, zanim
postanowi, co dalej.
Zebrawszy się na odwagę, Marsha wsunęła się głębiej do przedpokoju. Chciała
dojść do podnóża schodów, lecz nie dotarła tak daleko. W połowie holu zamarła
w pół kroku. Ledwie trzy metry od niej, w pustym pokoju siedział na fotelu
Kim. W półmroku wyglądał jak duch. Jego biały lekarski fartuch jarzył się jak
fosforyzujÄ…cy cyferblat starego zegarka.
- O Boże! - krzyknęła Marsha. - Przestraszył mnie pan!
Kim nie odpowiedział. Nawet się nie poruszył.
- Doktorze Reggis? - Przez sekundę myślała, że nie żyje.
- Czego pani chce? - zapytał Kim zmęczonym, monotonnym głosem.
- Może nie powinnam przychodzić. Chciałam panu zaoferować pomoc.
- A jak zamierza mi pani pomóc?
- Robiąc to, o co prosił mnie pan wcześniej. Wiem, że nie przywróci to życia
pańskiej córce, ale chcę pomóc panu znalezć mięso z tych partii, które według
pana mogą być zarażone. Oczywiście może się to nie udać. Proszę zrozumieć, że
w dzisiejszych czasach mięso z jednego hamburgera może pochodzić od stu
różnych krów z dziesięciu różnych krajów. Ale mimo wszystko jestem gotowa
spróbować, jeśli pan nadal chce, żebym to zrobiła.
- Skąd ta nagła zmiana zdania?
- Głównie dlatego, że miał pan słuszność, mówiąc o wrażeniu, jakie wywołuje
widok chorego dziecka. Ale także dlatego, że miał pan sporo racji co do
departamentu rolnictwa. Nie chciałam jej panu przyznać wcześniej, ale wiem, że
moi przełożeni grają na zwłokę i że istnieje cicha umowa między departamentem
a przemysłem mięsnym. Wszystkie raporty o wykrytych przeze mnie uchybieniach,
które wysłałam, trafiły do szuflady mojego szefa. Dał mi niedwuznacznie do
zrozumienia, że jeśli znajdę jakieś niedociągnięcie, mam przymknąć na nie
oczy.
- Dlaczego nie powiedziała mi pani tego przedtem? - zapytał Kim.
- Nie wiem - odparła Marsha. - Może lojalność wobec pracodawcy? Widzi pan, ja
myślę, że ten system może działać sprawnie. Potrzeba tylko więcej ludzi takich
jak ja, którzy chcą, żeby tak działał.
- A tymczasem mięso jest zarażane, a ludzie chorują - stwierdził Kim. - A
dzieci takie jak Becky umierajÄ….
- Niestety to prawda - przyznała Marsha. - Ale ludzie z branży wiedzą, gdzie
tkwi cały problem: w rzezniach. W zyskach czerpanych kosztem bezpieczeństwa.
- Kiedy chce mi pani pomóc?
- W każdej chwili - odpowiedziała Marsha. - Choćby zaraz, jeśli czuje się pan
na siłach. Prawdę mówiąc, dzisiaj warto by spróbować, bo jest to mniej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]