download; ebook; do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf
Pokrewne
- Start
- Anne Rainey [Cape May 02] What She Craves (pdf)
- 0415403510.Routledge.Green.Political.Thoughts.May.2007
- 02. May Karol Krolowa Cyganow
- May Karol Cyganie i przemytnicy
- May Karol Skarby i krokodyle
- May Karol Œmierć Judasza
- May Karol U StĂłp Sfinksa
- Jan Pawel II Tryptyk Rzymski
- Loius L'Amour High Lonesome v1.0 (BD)
- Howard Robert E Conan Kull
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- klimatyzatory.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Słowa wywołały na niej ogromne wrażenie, pobladła, a oczy pełne trwogi zwróciła na
śledczego pytając:
– Z kraju? Zostaję wydalona? Dlaczego? Za co?
– Właśnie wskutek owej zdrady i podjudzania do powstania.
– Ale ja jestem niewinna, sam pan to powiedział!
– Pani tak, ale nie pani ojciec! Zresztą rozdawała pani swoje fotografie.
– Ale tylko przyjaciołom.
– Ci przyjaciele są zdrajcami.
– To niemożliwe.
– Proszę się przekonać, to pani sprawa, ja mam tylko zawiadomić panią, aby opuściła kraj.
– Kiedy?
– Miasto w ciągu dwudziestu czterech godzin, a kraj w przeciągu tygodnia.
To był zbyt gwałtowny cios, poczęła drżeć.
– Ależ ja nie mogę wyjechać. Nie ma mego ojca! – wołała rozpaczliwie.
– To proszę się udać do niego.
– Czy on także skazany jest na wygnanie?
– Nie, ale jeżeli go dostaniemy w nasze ręce zostanie powieszony.
– O Boże! Co za okrucieństwo! A co się stanie z naszym majątkiem?
– Może go pani zabrać ze sobą.
– A służba?
– Może pani towarzyszyć lub zostać, jak chcą. Proszę tylko tak bardzo nie brać sobie tego do
serca, seniorito. Niejeden wygnaniec powrócił już z banicji do Meksyku.
Zaraz po wyjściu policji stara Indianka, zaczęła mrugać oczami mówiąc:
– Seniorita, jaka pani mądra!
– Nieprawdaż? On naprawdę uważa, że jestem niewinna.
– O ci mężczyźni to naprawdę głupcy! Ale czy musi pani opuścić kraj!
– Może tak, a może nie. Rozstrzygnie to dzisiaj wieczorem mój ojciec.
– Tak, więc ten posłaniec wczoraj był od niego?
– Tak. Ojciec ma dzisiaj przybyć do mnie, w przebraniu. Naturalnie musisz uważać, aby nikt
nam nie przeszkodził. Dzisiaj nie ma mnie w domu dla nikogo.
36
Jednak nakaz opuszczenia kraju zdenerwował Józefę. Osunęła się na fotel oczekując z nie-
cierpliwością na ojca.
Późnym wieczorem drzwi jej pokoju rozwarły się na oścież. Do pokoju wkroczył jakiś nie-
znajomy mężczyzna. Ze strachu o mało co nie zemdlała, opanowując się jednak spytała:
– Kim pan jest i czego tu szukasz?
Obcy ukłonił się milcząco i zapytał ponurym głosem:
– Czy tu mieszka senior Kortejo?
– Tak. Chce się pan z nim widzieć?
– Nie, przyszedłem do pani.
– Czego pan chce ode mnie? W jaki sposób dostałeś się tutaj?
– Przez mur.
To ją przeraziło. Przez mur przekradają się tylko rabusie.
– Dlaczego pan nie wszedł przez bramę?
– Bo nie chciałem by mnie widziano. Teraz wiem, że taka ostrożność była zbyteczna, nie po-
znałby mnie nikt, skoro nawet ty mnie nie rozpoznałaś.
Przy tych słowach zdjął perukę i brodę. Dopiero teraz poznała w obcym swego ojca.
Podbiegła do niego, objęła go i ucałowała. Cała ta scena nie trwało długo.
– Więc to naprawdę ty? Że też cię nie poznałam!
– O to przecież chodziło, bo gdyby mnie tutaj poznali, nawarzyłbym sobie piwa.
– Przyjeżdżasz od Pantery?
– Tak. Opowiadaj raczej jak się tobie powodzi?
– Dobrze, aż do dzisiaj. Niedawno wyszedł ode mnie śledczy, przeszukał cały dom.
– Rewizja! Czy oni myślą, że jestem aż taki głupi, by trzymać kompromitujące materiały w
domu. Naturalnie nic nie znaleźli?
– Nic, rzeczy są dobrze zakopane.
– Czyli wszystko w porządku.
– Niezupełnie, dostałam nakaz opuszczenia kraju.
– Naprawdę? – spytał spokojnym głosem.
– Tak. Alcalde przyniósł mi tę nowinę.
– Zapewne na rozkaz cesarza?
– Tak.
– To skutek rozlepiania afiszy. Kiedy masz opuścić miasto?
– Za dwadzieścia cztery godziny.
– A kraj?
– W przeciągu tygodnia.
– Śmieszne! Jak daleko ma sięgać władza Maksymiliana? Wystarczy, abyś udała się tam,
gdzie cię nie będzie mógł dosięgnąć. Miasto opuścisz jeszcze dziś.
– Dzisiaj? Dlaczego? – spytała.
– Będziesz mi towarzyszyła, do hacjendy del Erina.
– Do del Erina? Naprawdę?
– Tak – przytaknął.
– Do Pedra Arbelleza? Czego chcesz od niego, nie wiesz, że jest naszym wrogiem?
– Właśnie dlatego muszę go odwiedzić.
– Nie pojmuję.
– Wyjaśnię ci to, ale przynieś coś do jedzenia i nie zdradź nikomu, że ja tu jestem.
Józefa przyniosła posiłek, po czym usiedli razem rozmawiając dalej.
– Mój posłaniec był u ciebie? – spytał.
37
– Tak, zapowiedział twą wizytę.
– Posłuchaj więc uważnie dlaczego wróciłem. Właśnie nadszedł transport broni dla nas, Pante-
ra też jest gotów uderzyć, ale skutek jest niepewny. Francuzi mają za dużo wojska, chyba, że
uderzymy z dwóch stron, z północy i z południa. Dlatego chcę pozyskać nowych żołnierzy, na
północy rozpocznę werbunek.
– A po co ja mam z tobą tam jechać?
– Potrzebuję cię, zresztą i tak musisz z miasta uciekać.
– Dlaczego właśnie do hacjendy del Erina?
– Bo ma znakomite położenie. Nie wiesz gdzie się teraz znajduje Juarez?
– Mówią, że w Paso del Norte.
– Muszę zawrzeć z nim przymierze i muszę go pozyskać, tylko razem możemy pokonać Fran-
cuzów.
– Myślałam, że ty chcesz zostać prezydentem?
– Naturalnie.
– A jak nim zostaniesz, gdy zawrzesz przymierze z Juarezem?
– Głuptasie! Wszystko da się pogodzić. Najpierw go wykorzystam, a potem...
– Rozumiem, potem może sobie odejść.
– Tak. Dowiedziałem się także, że angielski wysłannik jest w drodze do Juareza. Podobno
wiezie broń, amunicję i pieniądze. Muszę to przejąć.
– A jak Juarez się dowie, że te środki były dla niego przeznaczone?
– Kto mu to powie? Ja nie, a tylko ja o tym wiem.
– Gdzie jest ten wysłannik?
– Wsiądzie na okręt w El Refugio i popłynie w kierunku Rio Grandę. Tam upoluję ptaszka.
Zgadnij kto to jest?
– Skąd mam wiedzieć?
– Lord Lindsay!
Józefa zerwała się jak oparzona.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]