download; ebook; do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf
Pokrewne
- Start
- Dunlop Barbara Przystanek Las Vegas
- Charlotte Lamb Circle of Fate [HP 1025, MB 2706] (pdf)
- 0047. Lamb Charlotte Trudna miłość
- 34 Kobieta na brzegu
- 292. Macomber Debbie Synowie PóśÂ‚nocy 01 Narzeczona dla brata
- Iain Banks Complicity
- Kraszewski_Józef_Ignacy_ _Stara_baśÂ›śÂ„_cz._2
- John Norman Gor 08 Hunters of Gor
- Bush
- James P. Hogan Giants 4 Entoverse
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- klimatyzatory.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Amanda! To smutne.
Ross nie wydawał się przejęty.
- Minęło wiele lat. Ju\ dawno z tym się pogodziła.
- Czy mo\na się z tym kiedykolwiek pogodzić?
Pustka po nich pozostaje na zawsze.
- A jak u ciebie? - Znowu spojrzał na nią. - Czy
twoi rodzice \yjÄ… oboje?
- O tak, i są bardzo zajęci. - Uśmiechnęła się z
czułością. - Mój ojciec jest lekarzem w Norfolk, w
takiej dosyć odludnej wiosce. Mama hoduje koty
syjamskie. Mam te\ trzech braci i siostrÄ™, wszyscy ju\
zało\yli rodziny, oraz pięciu bratanków i siostrzenicę.
Jesteśmy bardzo związani ze sobą. Tak naprawdę, to
tylko ja opuściłam Norfolk.
- Wyjechałaś na studia, prawda?
- No tak, nie miałam wyboru. Studia w Londynie
dają większe mo\liwości, chocia\ mogłam wybrać
miejscową szkołę plastyczną.
- Pewnie bardzo byłaś ciekawa smaku wielkiego
miasta? - zauwa\ył z łagodną złośliwością.
- Mo\na tak powiedzieć - zgodziła się ze śmiechem.
- A jednak wychowałaś się na wsi - mruknął.
- Dlaczego mi tego nie powiedziałaś? Dlaczego
pozwoliłaś, abym powziął o tobie fałszywe wyob
ra\enie?
- Być mo\e chciałam ci dać nauczkę, \ebyś zbyt
pochopnie nie oceniał ludzi! - Rzuciła mu wyzywające
spojrzenie.
- Bezczelna pannica! - UszczypnÄ…Å‚ jÄ… w policzek.
- Masz mieszkanie w Londynie?
- Tak.
- Mieszkasz sama czy z kimÅ›?
Spojrzała na niego szeroko otwartymi, niewinnymi
oczami.
CICHA PRZYSTAC
71.
- W zasadzie z kimÅ›.
- Ach tak? Czy to ktoÅ› sympatyczny?
- Zadajesz bardzo du\o pytań - zauwa\yła Emma
ze słodyczą w głosie. - Muszę przyznać, \e bardzo
sympatyczny.
- Rozumiem - skrzywił się. - Teraz będziesz cedzić
informacje. Czy\bym stawał się zbyt wścibski? - Patrzył
na niÄ… przenikliwie.
- Ju\ widzÄ™, jak ci wyobraznia pracuje. - Wybuch-
nęła śmiechem. - Nie jesteś wścibski. Mieszkam z
przyjaciółką, ma na imię Fanny, jest sekretarką w
wydawnictwie. To bardzo ładna i przemiła blondynka.
Mieszkamy razem od dwóch lat. Jeszcze jakieś
pytania?
- Oczywiście, jedno - oświadczył spokojnie.
- Jeszcze? - Spojrzała zdziwiona. - A jakie\ to?
- Czy jest jakiÅ› mÄ™\czyzna w twoim \yciu?
Milczała przez chwilę, po czym odrzekła cicho.
- W tym momencie nie ma \adnego.
Obserwował ją uwa\nie.
- W tym momencie - powtórzył.
Przed oczami Emmy pojawił się obraz uśmiechają-
cego się do niej Guya, jego twarz oświetlona przesia-
nym przez liście brzozy słońcem, zręczna, gibka
sylwetka w tenisowym stroju. Przymknęła oczy w
oczekiwaniu na ból targający serce, ale doznawała
tylko spokoju, jak po pogodzeniu siÄ™ z losem.
Otworzyła oczy, marszcząc brwi z niedowierzaniem.
Ross nadal obserwował ją uwa\nie.
- Dawno się to skończyło? - zapytał łagodnie.
Spojrzała na niego zaskoczona.
- Nie tak dawno - odpowiedziała bez wahania.
- Byliście powa\nie zaanga\owani? Przynajmniej ty?
- Tak mi się wydawało - odpowiedziała, ciągle nie
dowierzając własnym uczuciom.
78 CICHA PRZYSTAC
- Aon?
- Nie, on nigdy, chocia\ tak sądziłam, ale nie, to
nie była jego wina, to moja - tłumaczyła nieskładnie.
- Widocznie musiał dawać ci powody do myślenia
powa\nie o waszej znajomości - zauwa\ył zimno Ross.
- Ale\ nie - pokręciła głową. - Byliśmy przyjaciółmi.
- Spojrzała na niego błagalnie. - To się zdarza, wiesz
- przyjazń między mę\czyzną i kobietą bez \adnych
zobowiązań.
- Có\, jasne jest, \e ty tego tak nie traktowałaś
- zauwa\ył z ironią.
- Guy nie domyślał się...
- Musiał być idiotą. - Ross był bezlitosny.
Emma chciała zaprotestować, ale w głębi serca
wiedziała, \e on ma rację. Guy musiał być absolutnie
ślepy, je\eli nie zauwa\ył jej uczuć do niego.
- Jak to się skończyło? - pytał dalej Ross.
- Fanny wróciła właśnie z Ameryki i... - zaczęła
bezbarwnym głosem.
- Ju\ pojmuję - przerwał Ross, słysząc w jej głosie
ból.
- Wiesz, czujÄ™, \e o wiele bardziej brak mi Fanny
ni\ Guy a... być mo\e wkrótce będę mogła znowu
spojrzeć jej w twarz otwarcie, bez \alu - wyznała.
- Więc to był powód twojego przyjazdu w te
strony? - dociekał Ross.
Skinęła głową potakująco.
- To wszystko wydarzyło się bardzo niedawno?
- A mnie się wydaje, jakby to było przed wiekami
- zdziwiła się. - To niesamowite. Czas stoi w miejscu
przez lata i nic siÄ™ nie dzieje. A potem nagle przyspiesza
i wydarzenia następują jedne po drugich, nie dając
czasu na zastanowienie się, człowiek jest oszołomiony
i zdezorientowany. Fanny i ja mieszkałyśmy razem
przez dwa lata. Biegałyśmy na randki, było nam ze
CICHA PRZYSTAC 79
sobą dobrze, pracowałyśmy cię\ko. Ale tak naprawdę
nic się nie działo, rozumiesz, co mam na myśli?
Wszystko szło tak gładko. I nagle Fanny wyjechała, ja
poznałam Guya i zakochałam się w nim na serio.
Fanny wróciła i zobaczyłam ich twarze... jakby w nich
piorun strzelił i mnie przy tym poraził. Musiałam się
usunąć i dlatego wyruszyłam tutaj, po drodze był ten
wypadek z twojÄ… siostrÄ… i oto niespodziewanie
wylądowałam jako niania trójki dzieci. Co jakiś czas
przychodzi mi do głowy, \e to chyba sen.
- To nie sen - oznajmił Ross cierpko. - A zatem
przyjechałaś tu leczyć złamane serce?
- Przyjechałam tu, \eby uwolnić się od nieznośnej
sytuacji. - Nie spodobał się jej ton jego głosu. - Fanny
i Guy bez przerwy gruchali jak dwa gołąbki. To było
nie do wytrzymania.
- Przykra historia - skomentował złośliwie.
- Gdybyś kiedykolwiek był naprawdę zakochany,
nie byłbyś taki złośliwy - rozzłościła się.
- Dlaczego sądzisz, \e nie byłem? - zapytał iro-
nicznie.
- A mo\e byłeś? - Spojrzała mu w twarz pytająco. -
Usłyszałeś ju\ historię mego \ycia. Mo\e teraz vice
versa?
- Vice versa. - Uśmiechnął się. - Czyli czas na
wzajemne wyznanie, innymi słowy? Dlaczego nie?
Zaspokoiłaś moją ciekawość, chocia\ zrobiłaś to bardzo
oględnie. No więc tak, byłem zakochany... raz, w
zasadzie dwa razy. Po raz pierwszy, kiedy miałem
osiemnaście lat, w kole\ance ze studiów. Była sym-
patyczna, ale na dystans. Miała na względzie przede
wszystkim własną karierę, a nie mał\eństwo ze mną.
Prawdę mówiąc, odkochałem się równie szybko, jak
zakochałem.
- Wiem, co masz na myśli - westchnęła. - Czasami
80
CICHA PRZYSTAC
zastanawiam się, czy miłość w ogóle istnieje. Zdarzało
mi się czasami zakochać - było zabawnie, ale bardzo
krótko. - Spojrzała na niego z uśmiechem. - Prze-
praszam, przerwałam ci. A kiedy zakochałeś się drugi
raz?
- Czy\byś nie wiedziała? - Spojrzał na nią nieprzy-
chylnie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]