download; ebook; do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf
Pokrewne
- Start
- Feehan, Christine Dark 09 Dark Guardian
- Cynthia Thomason Christmas in Key West [HS 1528, MSM2 10, A Little Secret] (pdf)
- Cole Allan & Bunch Christopher Sten Tom 3 Imperium Tysiąca Słońc
- Gjersoe Ann Christin Dziedzictwo 07 Wiatry przeznacz
- Christie Agatha Boze Narodzenie Herkulesa Poirot
- James Beau Seigneur Christ Clone 1 In His Image
- Christie Agatha Tajemnica reztdencji Chimneys
- Christiane France Independence Day (pdf)
- The Legacy 7 A Corisi Christmas Ruth Cardello
- Christie Agatha Zbrodnia na festynie
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lovejb.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Około dwóch tygodni. Panna Durrant została pochowana i w jakieś dziesięć dni
pózniej Mary Barton wykupiła bilet na statek odchodzący do Anglii. Te wypadki tak nią
wstrząsnęły, że nie może zostać tam dłużej, mimo że taki był jej zamiar. Tak to wyjaśniła.
Czy rzeczywiście była tym tak przejęta? dociekała starsza pani.
Dr Lloyd zawahał się.
Cóż, nie sądzę, by odbiło się to w jakikolwiek sposób na jej wyglądzie rzucił
ostrożnie.
Czy nie przybrała lekko na wadze? nie ustępowała panna Marple.
A wie pani, to dziwne, że pani o tym mówi. Gdy teraz sięgam myślą wstecz, wydaje
mi się, że ma pani rację. Tak... zdaje mi się, że przytyła troszkę.
Straszne wzdrygnęła się Jane Helier. Zupełnie jak wampir żywiący się krwią
swej ofiary.
Być może krzywdzę ją tym stwierdzeniem ciągnął dalej dr Lloyd. Przed
odjazdem powiedziała coś, co spowodowało, że nieco inaczej zacząłem patrzeć na tę sprawę.
Sądzę, że są pewne uczucia, które dochodzą do głosu bardzo wolno i które umożliwiają
zrozumienie popełnionego czynu. To było tego wieczora, gdy miała odpłynąć z wyspy.
Poprosiła mnie, bym wpadł do niej jeszcze raz dziękowała mi serdecznie za wszystko, co
dla niej zrobiłem. Wyjaśniłem jej, że to samo zrobiłbym dla każdego, kto znalazłby się w
podobnej sytuacji i tak dalej. Nastąpiła chwila ciszy, po czym nagle zadała mi pytanie.
Czy uważa pan, że człowiek może wziąć wymierzenie sprawiedliwości w swoje ręce?
Odpowiedziałem, że to trochę kłopotliwe pytanie, ale według mnie prawo jest prawem i
należy go przestrzegać.
Nawet jeśli prawo jest w danym wypadku bezsilne? rzuciła.
Niezbyt rozumiem.
Trudno mi to wyjaśnić. Ale może się zdarzyć, że ktoś popełni coś, co ogólnie jest
uznane za karygodne, za zbrodnię nawet ale kieruje się dobrymi motywami, które są znane
tylko jemu samemu.
Odpowiedziałem jej sucho, że w ten sposób rozumują zwykle przestępcy w momencie,
gdy łamią prawo, i tak właśnie próbują tłumaczyć swoje postępowanie. Panna Barton
wycofała się z dyskusji i jakby lekko wzdrygnęła.
A jednak to straszne wyszeptała. Straszne!
A potem zmieniła temat i spytała mnie, czy nie mógłbym przepisać jej czegoś na sen. Nie
sypiała dobrze od... zawiesiła głos jakby z wahaniem od tego okropnego wypadku.
Jest pani pewna, że to szok spowodował bezsenność? A może coś panią gnębi? Jakieś
myśli?
Myśli? O czym miałabym myśleć? rzuciła ostro, a ton jej zdradzał podejrzliwość.
Często zmartwienie jest wrogiem snu odpowiedziałem lekkim tonem.
Rozważała to przez chwilę.
Chodzi panu o rozmyślanie o przyszłości, czy o przeszłości, której nie można już
odmienić?
Jedno i drugie.
Nie ma sensu zamartwiać się przeszłością. Nie można cofnąć... Oh, to na nic! Nie
trzeba myśleć. Nie wolno!
Przepisałem jej łagodny środek nasenny i pożegnałem się. Gdy odchodziłem,
zastanawiałem się nad jej ostatnimi słowami. Nie można cofnąć... Czego? A może kogo?
Ta nasza ostatnia rozmowa była w jakiś sposób przygotowaniem do tego, co miało
wkrótce już nadejść. Nie oczekiwałem tego, rzecz jasna, ale gdy dowiedziałem się, co się
zdarzyło nie byłem zdziwiony. Widzicie, Mary Barton cały czas robiła wrażenie nie
słabego grzesznika, który zbłądził na drodze cnoty, ale zdecydowanej, silnej psychicznie
kobiety, która ma niezłomne zasady, według nich postępuje i nie załamie się tak długo, jak
długo będzie w nic wierzyć. Zaciekawiło mnie więc, że ostatnie jej stwierdzenia podczas
pożegnalnej rozmowy zdawały się zdradzać chwiejność przekonań. Teraz wiem, że były
początkiem wyrzutów sumienia, tego bezlitosnego sędziego duszy.
Zdarzyło się to w Kornwalii, w małym nadmorskim kurorcie, pustawym o tej porze roku.
Był koniec marca, o ile dobrze pamiętam. Dowiedziałem się z gazet, że jakaś panna Barton
wynajęła pokój w małym hoteliku. Zachowywała się bardzo dziwnie i niezrównoważenie, jak
stwierdzali wszyscy, którzy mieli z nią do czynienia. Nocami przechadzała się po pokoju
mówiąc do siebie i przeszkadzając spać innym. Pewnego dnia odwiedziła wikarego tamtejszej
plebanii mówiąc, że chciałaby wyznać coś, co ma dla niej ogromne znaczenie. Popełniłam
zbrodnię ... po czym nagle urwała, wstała od konfesjonału i oddaliła się pospiesznie
mówiąc, że przyjdzie może innego dnia. Odniósł wrażenie, że jest osobą chorą na umyśle, i
nie potraktował jej wyznania poważnie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]