download; ebook; do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf
Pokrewne
- Start
- Charles de Remusat Abelard, Tome I
- Amber Kell Tempting Sin (pdf)
- KovÄĄć DuśĄan DćÂjiny Slovenska
- First Lady Blayne Cooper
- Opus Dei czy OctoPUS DEI
- McClone Melissa Kobieta z fotografii
- Pickart Joan Elliott Pocaluj mnie jeszcze raz
- Murray_Rothbard Co_rzad_zrobil_z_naszym_pieniadzem
- Stachura Edward Siekierezada
- Dz.U.98.21.94
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- blox.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pierdolona adresatka pomyślałem. Muszę mieć ten list, albo jej podpis! Za doręczanie
przesyłek poleconych odpowiadałem prawie głową. Sam musiałem podpisać odbiór tej
przesyłki w urzędzie, a teraz ktoś musi poświadczyć jej odbiór ode mnie.
- HEEJJJ!!! - wydarłem się.
Pobiegłem za nią i dosłownie w ostatniej chwili udało mi się wsunąć nogę między
drzwi i próg.
- HEEJJJ - I CO TO WSZYSTKO MA ZNACZY DO KURWY NDZY, CO?!
- Jazda stąd! Jazda! Pan jest złym człowiekiem - zasyczała.
- Niech pani to wreszcie zrozumie! Pani musi poświadczyć własnym podpisem odbiór
tego listu! Inaczej nie mogę go pani wydać! Pani okrada służby publiczne Stanów
Zjednoczonych Ameryki Północnej!
- Niech pan stąd zmiata - zły człowieku!
Całym ciężarem ciała rzuciłem się na drzwi i znalazłem się w przedpokoju. Wszędzie
było ciemno. %7łaluzje i firany nie wpuszczały ani jednego promienia świata. Dom był zupełnie
i szczelnie wyciemniony.
- PAN NIE MA PRAWA WDZIERA SI DO MOJEGO DOMU! PROSZ
NATYCHMIAST GO OPUZCI!
- A pani myśli, że nie uprawia bezprawia? Co? Pani okrada mnie z listów. Albo mi go
pani odda, albo potwierdzi jego odbiór! A dopiero wtedy sobie pójdę!
- No, dobra już, dobra - zaćwierkała nagle - chętnie podpiszę.
Pokazałem jej miejsce, gdzie ma złożyć podpis i dałem długopis. Cały czas nie
spuszczałem oka z jej piersi i tego wszystkiego, co wokół nich. Jaka szkoda - pomyślałem - że
to taka kompletna idiotka, jaka szkoda, jaka szkoda - nic tylko żal i boleść.
Oddała mi długopis i potwierdzenie odbioru. Podpis przypominał bazgraniny dzieci
niskiej grupy wiekowej, na klatkach schodowych.
Zaczęła czytać list, a ja powoli zbierałem się do odejścia.
Nagle rzuciła list i z rozpostartymi rękami stanęła przede mną; przestała też nagle
napierać, żebym opuścił jej domostwo.
- Zły, zły człowiek. Pan tu przyszedł, żeby mnie zgwałcić, co?
- Proszę zejść na bok, ja chcę wreszcie stąd wyjść!
- PAN MA WYPISANIE ZAO W RYSACH TWARZY!
- A pani myśli, że ja tego nie wiem? A teraz proszę pozwolić mi dalej wykonywać
moją pracę.
Spróbowałem ją odsunąć, delikatnie, jedną tylko ręką.
Wbiła się pazurami w mój lewy policzek. Zaczęła sączyć się krew. Rzuciłem torbę na
ziemię, czapka sama spadła mi z głowy i kiedy próbowałem chustką zatamować krew,
zaatakowała mnie ponownie, rozdrapując i to głęboko, prawy policzek.
- TY DURNA PIZDO! ZWARIOWAAAZ, CZY CO!
- Aha, aha - no i miałam rację, pan jest złym człowiekiem.
Stanęła blisko mnie, chyba za blisko. Chwyciłem ją za tyłek i zacząłem całować. Jej
cycki prawie wwiercały się we mnie, całe jej ciało silnie parło na mnie. Wyrzuciła głowę do
tyłu i zaczęła się znowu drzeć: - Potwór, potwór! Diabelskie nasienie!
Ona się darła, a ja już miałem jej sutki w ustach.
- Potwór! Pomocy! Gwałcą! - krzyczała niezmordowanie dalej.
A ja przyznawałem jej rację, zsunąłem jej majtki na dół, otworzyłem własny rozporek
i silnie wdarłem się w nią. Dziwnym, nietanecznym krokiem, udało się nam dojść do kanapy i
upaść na nią. Wyrzuciła szybko nogi do góry, ale nie przestawała drzeć ryja.
- GWAAT! GWAAT! - skrzeczała coraz donośniej, z nogami cały czas w górze.
Zrobiłem wszystko, co było w mojej mocy i na co mnie było wtedy stać, zapiąłem rozporek,
przerzuciłem torbę, tym razem na lewe ramię, nałożyłem czapkę na głowę i wyszedłem z
domu, zostawiając ją w ciszy, wpatrzoną w sufit.
Musiałem zrezygnować z obiadu, a mimo to, nie pojawiłem się punktualnie w
urzędzie.
- Spóznił się pan piętnaście minut - skonstatował chłodno Stone.
Nic nie odpowiedziałem.
I dopiero teraz dostrzegł zadrapania na twarzy.
- Na miłość boską, co się panu stało? - zdziwił się.
- O TO JA TE%7ł CHCIAAEM PANA WIELOKROTNIE ZAPYTA. OD DAWNA.
- Nie rozumiem!
- Ach, wszystko jedno!
15
Jak nie ulewa, to żar z nieba.
Przez cały tydzień temperatura nie spadała poniżej czterdziestu stopni. Każdego
wieczora wypompowany, pompowałem w siebie całkiem niezle żeby następnego dnia, w
piekielnym słońcu cierpieć na myśl o Jonstonie, o ostatnim ochlaju i o szeregach butelek
zgromadzonych skrzętnie przez Betty. Niektórzy wciskali na głowy korkowe tropikalne
hełmy, a co najmniej słoneczne okulary na nosy - ale ja się tak nie przystrajałem. Mnie było
wszystko jedno - zawsze miałem na sobie strzępki czegoś, co kiedyś mogło być ubraniem, a
buty już tak były stare, że paznokcie z łatwością torowały sobie przez nie drogę na zewnątrz.
Czasami wymaszczałem sobie buty kawałkami starych gazet, ale to nie pomagało na długo.
Piwo i whisky ściekały wszystkim porami skóry, pot zalewał mi oczy, a ja zdychałem
ciężko obładowany, jakbym niósł krzyż na własnych plecach, wyciągałem z torby poplamione
[ Pobierz całość w formacie PDF ]