download; ebook; do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf
Pokrewne
- Start
- 223. Steele Jessica Uwierz w moją miłość
- M454. Matthews Jessica Ślub ordynatora
- Copeland Lori Slodki klamca
- Beauty Robin McKinley
- Goesta Struve Dencher Oil and Water
- 01.Richards_Emilie_Romans z nieznajoma
- A_Gu
- 'Resistant Omegas 7 Wesley
- Diana Palmer MiśÂ‚osna magia(MiśÂ‚ośÂ›ć‡_na_próbć™)
- Chalker Jack L W śÂšwiecie Studni 2 WyjśÂ›cie (pdf)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- myszka-misiu.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Zwieżego powietrza oznajmił.
Wybuchnęła dzwięcznym śmiechem.
Ale tam jest zimno!
Bez przesady. Jest zero stopni. Idealna pogoda na lepienie bałwanów.
%7Å‚artujesz.
Bynajmniej. Latem, moja droga, bałwana się nie lepi. Do lepienia
bałwana potrzebny jest śnieg.
Ale...
118
R
L
T
%7Å‚adne ale. IdÄ™ po Brody ego, a ty poszukaj rzeczy nadajÄ…cych siÄ™ na
nosy, oczy...
Nosy? Mówisz w liczbie mnogiej?
No pewnie. Zobaczymy, ile uda nam się ulepić bałwanów, zanim
nasze nosy odpadnÄ… z zimna.
Ale ja mam jeszcze tyle pracy...
Praca może poczekać. A nasz bałwan nie.
Już zasnął? spytała, kiedy Colę usiadł wieczorem w fotelu.
Kiedy skończyłaś czytać mu bajkę, ja nawet nie zdążyłem rozpocząć
drugiej, bo powieki mu opadły. Miał dziś pracowity dzień.
O tak. Lepienie śnieżnej rodziny to niemały wyczyn.
Ulepili trzy bałwany. Największy, Tata Bałwan, jak ochrzcił go Cole,
miał na głowie czapkę z daszkiem. Mama Bałwan była mniejsza i miała na
szyi kolorowy szalik. Dziecko Bałwan było wzrostu Brody ego i nie miało
żadnych ozdób, dopóki Brody nie zażądał czapki takiej samej, jaką nosił Tata.
Na szczęście, kiedy Cole nadał bałwanom nazwy Tata, Mama,
Dziecko Brody nie zaprotestował. Szeroko uśmiechnięty pozował do zdjęć
przy swoim bałwanie. Potem, ku uciesze Sary, przyłączył się do niej, kiedy
robiła anioły na śniegu, a nawet wziął ją za rękę i zawołał Więcej! , chcąc,
by aniele kształty pokryły całe podwórko. Może faktycznie robili postępy...
Masz w aparacie kilka dobrych ujęć? spytał Cole.
Mnóstwo odparła, przeglądając w myślach zdjęcia Brody ego z
czerwonymi policzkami bawiącego się w śniegu. Czerwona czapka zsuwała
mu się na oczy, czerwone rękawiczki były oblepione śniegiem, ale uśmiechał
się szeroko, a oczy lśniły mu z podniecenia. Było też sporo zdjęć Cole a,
który tocząc wielką śniegową kulę, z powagą tłumaczył synkowi tajniki
lepienia bałwaniej rodziny. I pomyśleć, że kiedyś Cole sądził, że nie nadaje
119
R
L
T
siÄ™ na ojca!
Nagle stanął Sarze przed oczami pewien kuszący strój, którego nigdy
nie miała okazji włożyć. Rozochocona, odłożyła na stolik pismo, które
przeglądała.
Wezmę prysznic i pójdę do łóżka oznajmiła.
Tak wcześnie?
Uśmiechnęła się zalotnie.
Powiedziałam do łóżka, a nie spać. Chyba że ty jesteś zmęczony?
Uniosła pytająco brwi.
W oczach Cole a pojawił się błysk.
Ja? A skÄ…d!
Cicho, żeby nie obudzić dziecka, Sara przeszła do sypialni. Grzebiąc w
szufladzie, znalazła jedwabną koronkową koszulkę i majteczki. Z bielizną w
dłoni i planem uwiedzenia męża udała się pośpiesznie do łazienki. Kiedy
wyłoniła się dwadzieścia minut pózniej, Cole leżał na łóżku. Na jej widok
rozciągnął wargi w drapieżnym uśmiechu i poderwał się na nogi.
WyglÄ…dasz fantastycznie.
Dziękuję odparła zadowolona z wrażenia, jakie wywołała. Ale ty
masz na sobie zdecydowanie za dużo.
Cole obudził się wczesnym rankiem. Rozpierało go uczucie szczęścia.
Instynktownie wyciągnął rękę do Sary i ku swemu zaskoczeniu zobaczył, że
jej nie ma. W dodatku jej strona materaca była zimna, jakby wiele godzin
temu opuściła łóżko. Nie mógł uwierzyć, że po upojnie spędzonej nocy
porzuciła ich przytulne gniazdko.
Ciekaw, gdzie się Sara podziewa, włożył szlafrok i ruszył na
poszukiwanie żony. Zaniepokoił go widok pustego pokoju syna. Skierował
się pośpiesznie do salonu i tam w blasku latami wpadającym przez okno
120
R
L
T
zobaczył Sarę na kanapie tulącą do siebie Brody ego.
Cole uśmiechnął się. Biedna Sara obudzi się sztywna i obolała.
Zastanawiał się, czy nie przenieść Brody ego do jego łóżka, ale wyglądali
razem tak rozkosznie, że nie chciał im przeszkadzać. Najbardziej go cieszyło,
że jeszcze dzień, dwa i chłopiec w pełni Sarę zaakcentuje.
Kiedy przykrył jej wystającą spod koca nogę, Sara się poruszyła.
Która godzina? zapytała szeptem.
Wpół do piątej. Zanieść go do łóżka?
Nie. I tak tu wylÄ…dujemy.
Miał wrażenie, jakby spanie tych dwojga na kanapie nie było
wydarzeniem jednorazowym. Dlaczego wcześniej tego nie zauważył?
Zamierzał wypytać Sarę o jej i Brody ego nocne zwyczaje, ale trochę pózniej.
Dobranoc mruknęła sennie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]