download; ebook; do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf
Pokrewne
- Start
- 06.Sanderson_Gil_PrzebudzenieZatoka goracych serc
- Clair Joy St. Przebudzenie miłości
- DeMello Anthony Przebudzenie
- D129. Stevens Amanda AniośÂ‚owie nie ronić… śÂ‚ez
- MaśÂ‚śźeśÂ„stwo z milionerem Mortimer Carole
- RelaisFinder
- Diana Palmer MiśÂ‚osna magia(MiśÂ‚ośÂ›ć‡_na_próbć™)
- Gordon Dickson The Stranger
- Jack Williamson Brother to Demons, Brother to Gods
- 0681. Fielding Liz C&F Wspólnicy 01 Pracujć…c z wrogiem
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lovejb.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dobroczynnych. Rzadko przebywała w domu.
- Czy oboje jeszcze żyją?
- Mama umarła dwa lata temu. Ojciec ma ponad siedemdziesiątkę
i mieszka w tym samym domu, w którym się urodziłam, chociaż już
nie powodzi mu się tak dobrze, jak niegdyś. Musiał sprzedać
większość ziemi. Powinien sprzedać dom. Namawiałam go, by
przeniósł się do Kanady, ale nie chce o tym słyszeć. Niestety, nie
jesteśmy ze sobą zbyt blisko. On uważa, że sprawiłam mu wielki
zawód.
Podniosła oczy i napotkała wzrok Bena.
- Dlaczego?
Wkraczała na grząski teren. Wzruszyła ramionami.
- Och, myślę, że chciał, bym została kimś takim jak mama. Dobrze
wyszła za mąż i spędzała czas na wydawaniu podwieczorków i grze
w brydża. Oczywiście nie aprobuje mojej przeprowadzki do Kanady.
Nadal uważa, że to prowincja imperium.
- Czy jako dziecko miałaś serdeczne stosunki z rodzicami?
Annabelle odetchnęła - na szczęście Ben nie zadał pytania, po
którym musiałaby się przyznać, że ojciec niemal się jej wyrzekł.
- Serdeczne? Ani trochę. Byłam rozkapryszonym, rozpieszczonym
dzieckiem. Miałam nianię, bardzo dużo, zbyt dużo zabawek,
własnego kucyka, piękne stroje, ale rzadko widywałam matkę i ojca.
Jeszcze rzadziej, gdy mając siedem lat, poszłam do szkoły.
- Z internatem?
- Angielskie dzieci z bogatych rodzin są zawsze posyłane do szkół
z internatem. Ja chodziłam do tej samej szkoły, co moja mama -
63
RS
dużego, ponurego gmaszyska, Barkely House. Początkowo strasznie
tęskniłam za domem, nie potrafiłam nawiązać kontaktu z innymi
dziećmi. Naprawdę, byłam niemożliwa.
- Biedna mała dziewczynka. - W głosie Bena nie wyczuwało się
ironii, jedynie współczucie.
- To śmieszne, żeby dziecko było takim odludkiem, prawda? W
końcu zaprzyjazniłam się z jedną dziewczyną, tak samo
niedostosowaną jak ja, i od tej pory wszystko poszło lepiej.
- A potem wyszłaś za mąż, przeniosłaś się do Kanady i osiągnęłaś
sukces w handlu nieruchomościami?
- Mniej więcej. - Popatrzyła na niego z ukosa. Nie czuła wcale, że
osiągnęła sukces, na pewno nie tu i nie teraz.
- Kim byś była, gdybyś nie zajmowała się nieruchomościami?
Kim by była? Nie zastanawiała się nad tym od dawna i
odpowiedziała dopiero po pewnej chwili.
- Pracowałabym w przedszkolu - odparła wreszcie rozmarzonym
głosem. - Myślę, że praca z małymi dziećmi to wspaniały sposób
spędzania czasu.
- Dlaczego wiec nie spróbujesz? Spojrzała mu prosto w twarz.
- Ben, nie możemy rzucić wszystkiego i gonić za swymi
marzeniami - rzekła sarkastycznie. - Mam obowiązki. Muszę zarabiać
na życie. Ode mnie zależą też inni ludzie. Nie jestem w firmie sama,
rozumiesz. Muszę uwzględnić pozostałych dwóch wspólników.
Była na niego zła, gdyż wiedziała, że znowu nie może mu wyjawić
prawdziwych przyczyn.
- To przecież dorośli ludzie - zaoponował. - Dadzą sobie radę, jeśli
postanowisz zmienić zawód.
Miał tyle pewności w głosie, że Annabelle jeszcze bardziej się
rozzłościła. Cóż on mógł o tym wiedzieć? Powody, dla których
trzymała się handlu nieruchomościami, były bardzo złożone,
powiązane z zadawnionym, głębokim bólem i gniewem. Nie miała
ochoty tego wszystkiego wspominać. Dlaczego Ben pyta i drąży
sprawy, które lepiej pozostawić w spokoju?
Zwłaszcza teraz, gdy odpoczywała. Nie chciała psuć sobie dobrego
64
RS
samopoczucia, nie chciała, by on je popsuł. Pragnęła, by czas nadal
biegł leniwie. Dziś chciała chłonąć świat zmysłami, a nie myśleć.
- Przepraszam. - Ben najwyrazniej wyczuł jej złość. - Sam
doskonale pamiętam, jak to jest, gdy robi się coś, czego by się chętnie
nie robiło. Jestem jak ten palacz, który rzucił palenie i myśli, że
wszyscy powinni pójść w jego ślady. - Podniósł się. - Może byśmy
trochę powędkowali? To wspaniały sposób na poprawę humoru.
Wędkowanie? Annabelle nigdy nie łowiła ryb. Nie lubiła ich
nawet, chyba że to był tuńczyk z puszki.
- To świetny sposób na spędzenie popołudnia - zapewnił.
Początkowo z oporami, a potem z coraz większym zapałem
Annabelle uczyła się, jak trzymać wędkę, jak ją zarzucać, jak
podrywać. Plątały jej się żyłki, ale Ben był bardzo cierpliwym
nauczycielem. Zmiali się przy tym tak, że ledwo mogli ustać.
Słońce schowało się za górę i nad jeziorem utrzymywała się
niebieskawa mgiełka upału. Ben złożył wędki. Nic nie złowili. Na
szczęście, bo Annabelle nie chciałaby mieć niczego żywego na
haczyku.
- Może rozpalimy ognisko? Zabrałem kiełbaski, upieczemy je na
kolacjÄ™.
Nazbierali gałązek i Ben rozpalił niewielkie ognisko, przy którym
smażyli kiełbaski, a potem jedli je, popijając resztką wina.
Zapadał zmierzch. Annabelle weszła do jeziora, by obmyć ręce i
przepłukać usta. Gdy wróciła na brzeg, Ben stał przy ognisku i
patrzył na nią takim wzrokiem, że przeszedł ją dreszcz.
- Chodz do mnie, Annabelle - poprosił chropawym głosem.
Szła powoli, zahipnotyzowana jego spojrzeniem. Gdy podeszła
dostatecznie blisko, Ben pochwycił ją w ramiona. Na karku czuła
jego wielką rękę, którą delikatnie przyciągał ją do siebie, aż ich ciała
się zetknęły.
- Cały dzień czekałem na to, że będę cię tak trzymał. - Odgarnął jej
włosy i nosem dotknął jej nosa. - Tak się starałem, by cię nie
przestraszyć, nie ponaglać. I minął prawie cały dzień, a my nie po-
trenowaliśmy tego pocałunku.
65
RS
Dotknął ustami jej warg. Tym razem Annabelle nie miała ochoty
chichotać. Poczuła dreszcz. Ben otoczył ją ramionami i piersi
Annabelle rozpłaszczyły się na jego torsie.
- Tak wspaniale smakujesz i pachniesz.
Ujął jej głowę, a potem dłonią sunął w dół, głaskał delikatnie
szyję. Język Annabelle nieśmiało spotkał się z jego językiem. I wtedy
w jej trzewiach rozlał się ogień, a pocałunek stał się żarłoczny.
Na spodenki kąpielowe Ben włożył dżinsy, ale tors miał nadal
obnażony. Annabelle uniosła ramiona i objęła go podniecona
ciepłem jego skóry, twardą, szorstką od włosów powierzchnią ciała.
Czuła, jak serce łomocze mu w piersiach, i zrozumiała, że on się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]