download; ebook; do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf
Pokrewne
- Start
- Janrae Frank Lycan Blood 05 The Exile's Return
- Frey Danuta Broszka z zielonych kamieni
- Herbert Frank Tom 5 Heretics of Dune
- Frank Herbert Soul Catcher
- Jacqueline Carey Kushiel's Legacy 03 Kushiel's Mercy
- Laura Martin MiśÂ‚ośÂ›ć‡ na Majorce
- 0748633545
- E Michael Fisher & James Clifford Bird Aliens, the Other White Meat
- (17) Szumski Jerzy Pan Samochodzik i... KindśźaśÂ‚ Hasan beja
- Lovecraft, H. P En las montanas alucinantes
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lovejb.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ukryta w tonie zrozumienia.
- To prawy pływak - rzekł Chen-Lhu. - Czułem,
jak uderzył w sieć.
Lewy pływak zaszurał na piasku i zatrzymał się. Coś zabulgotało pod wodą z prawej i
na powierzchnię uniósł się kłąb banieczek powietrza. Między końcówką prawego skrzydła, a
wodą pozostawało kilka milimetrów powietrza.
Rhin ukryła twarz w dłoniach i zadrżała.
- Co teraz? - zapytał Chen-Lhu i poczuł wstrząsające rozbawienie słysząc we własnym
głosie przerażenie.
Teraz to koniec - pomyślał. -- Nasi przyjaciele nas tu znajdą. To na pewno koniec.
- Teraz naprawimy pływak.
111
Rhin uniosła twarz znad dłoni i popatrzyła na niego. - Tu? Na zewnątrz? - spytał
Chen-Lhu. - Aaach,
Johny...
Rhin przycisnęła grzbiet lewej dłoni do ust myśląc: Joao powiedział to tylko po to,
żebym nie wpadła w rozpacz .
- No pewnie, że tutaj - wyrzucił z siebie Joao. - Zamknijcie się teraz, muszę pomyśleć.
Rhin opuściła ręce. - To możliwe? - spytała.
- Jeżeli dadzą nam dość czasu.
Otworzył drzwi kabiny. Dzwięk szemrzącej wody wcisnął się do środka. Rozpiął pas
bezpieczeństwa i rozglądając się przez cały czas zaczai badać powietrze, dżunglę i rzekę.
%7ładnych insektów.
Przecisnął się na zewnątrz i zszedł na pochyłą powierzchnię lewej płozy. Wzrokiem
zbadał dżunglę za plażą; gąszcz skłębionych gałęzi, pnączy i drzewiastych paproci.
- Tam w środku dżungli mogłaby być cała armia, a my byśmy jej nie widzieli -
szepnÄ…Å‚ Chen-Lhu.
Joao podniósł wzrok. Chińczyk stał wychylony z włazu do połowy.
- W jaki sposób chcesz naprawić pływak? - zapytał Chen-Lhu. Za nim pojawiła się
Rhin.
- Jeszcze nie wiem - odparł Joao. Odwrócił się i popatrzył w dół rzeki. W ich stronę
poruszała się tam linia zmarszczek, pchana wiatrem wiejącym jakby z wnętrza pieca. Potem
wiatr ustał. Zafalowania w powietrzu i na wodzie chwiały się w wilgotnym upale. Metal
kapsuły i plaża promieniowały żarem.
Joao ześlizgnął się do wody. Była ciepła i gęsta.
- Co z ludożernymi rybkami? - zapytała Rhin.
- Nie mogą mnie zobaczyć, ani ja ich - powiedział Joao. - To sprawiedliwa sytuacja.
Rozpryskując wodę przeszedł pod silnikami rakietowymi. Zapach niespalonego
paliwa był tam silny, a z prądem spływała długa, oleista plama. Joao wzruszył ramionami,
schylił się i powiódł delikatnie dłonią wzdłuż zewnętrznej krawędzi prawego pływaka.
Posuwał się naprzód w miarę, jak badał ukrytą powierzchnię.
Tuż za przednią krawędzią jego palce natrafiły na zygzakowate rozdarcie metalu i
resztki łaty Yierha. Joao obmacał dziurę. Była przerażająco wielka.
Zazgrzytał metal, gdy Chen-Lhu z rozpylaczem w ręku zeskoczył na lewy pływak.
- Bardzo zle? - zapytał.
- Dosyć. - Joao wyprostował się, i pobrnął ku plaży.
112
- No cóż, będzie można to naprawić?
Joao odwrócił się, popatrzył na Chińczyka zaskoczony pobrzmiewającym w głosie
Chen-Lhu zgrzytaniem. Jest ogłupiały z przerażenia - stwierdził Joao.
- Będziemy musieli wyciągnąć ten pływak z wody, zanim będę mógł być pewny -
powiedział. - Myślę jednak, że damy radę to załatać.
- Jak go wydostaniesz z wody?
- Pnączami... Hiszpańskim wyciągiem, z pniakami w charakterze rolek.
- Jak długo? - odezwała się Rhin.
- Do wieczora, jeżeli będziemy mieć szczęście.
- Nie dadzÄ… nam tyle czasu.
- Zyskaliśmy trzydzieści, do czterdziestu kilometrów przewagi - rzekł Joao.
- Ale one potrafią latać - powiedział Chen-Lhu. Podniósł rozpylacz i wycelował go w
górę rzeki. - I oto są... Joao obrócił się, gdy Chen-Lhu wypalił. Szeroki strumień z rozpylacza
uderzył w trzepoczącą linię białych, czerwonych i złotych owadów, długich jak kciuk
mężczyzny. Z tyłu nadlatywało ich więcej... coraz więcej... i jeszcze...
I znowu polecieli - zirytował się Mózg.
Posłańcy pod sklepieniem odtańczyli i wybrzęczeli swoje sprawozdanie, po czym
ustąpili miejsca nowej zmianie połyskującej w świetle słońca jak okruchy złotej miki.
Pojazd jest unieruchomiony i poważnie uszkodzony - oznajmili nowoprzybyli. -
Nie płynie już po wodzie, ale spoczywa częściowo w niej zanurzony. Wydaje się, że istoty
ludzkie nie zostały uszkodzone. Doprowadzamy na to miejsce grupy akcyjne, ale ludzie
strzelajÄ… truciznami we wszystko, co siÄ™ porusza. Jakie sÄ… instrukcje?
Mózg pracował nad sobą, by w spokoju dokonać kalkulacji i podjąć decyzję.
Uczucia... uczucia - myślał Uczucia to przekleństwo logiki.
Dane, dane, dane. Był naładowany danymi. Ale zawsze występował ten rozpraszający
[ Pobierz całość w formacie PDF ]