download; ebook; do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf
Pokrewne
- Start
- F Paul Wilson Repairman Jack 01 Legacies
- Frederik Pohl Heechee 4 Annals of the Heechee
- Brenda Steele [Acc
- Donita K Paul [DragonKeeper Chronicles 03] DragonKnight (pdf)
- Carol Lynne Seasons of Love 4 Winter
- Palmer_Diana_ _Bezdomna
- Ja, anielica rozdziaśÂ‚y 1 14
- HATRED OF CAPITALISM FINAL
- Greg Bear Songs of Earth 02 The Serpent Mage
- Gjersoe Ann Christin Dziedzictwo 07 Wiatry przeznacz
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- pojczlander.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
odpowiedzialny za tę sytuację, padło na niego.
Może to nie ma znaczenia... zaczął Jamie.
Dopiero gdy Alex zaczął obchodzić biurko i iść
w jego kierunku, Jamie zmuszony był się wycofać.
Został niemal wypchnięty za drzwi, które natych-
miast zatrzasnęły się za nim.
Potem, jeszcze z ręką na klamce, hrabia Greys-
tone stał z pochyloną głową i z zamkniętymi
oczami, chroniąc się w ten sposób przed bombar-
dujÄ…cymi go wspomnieniami. Ten portret, namalo-
wany niedługo przed wyjazdem do Hiszpanii,
przedstawiał go takim, jakim go mogła zapamiętać
Emma. I jakim pewnie spodziewałaby się go ujrzeć
DÅ‚ugie lata w ukryciu 79
teraz. Tego samego mężczyznę, który pocałował ją
tamtego wieczoru.
Nim przybyła do Leighton, modlił się, by, o ile
w ogóle go wspomina, myślała o nim jak o zmarłym.
Teraz zaś już wie, że on żyje i kim jest. Zaś znając ją,
należy przypuszczać, że pojawi się tutaj z pytaniem,
dlaczego zataił ten fakt.
Tamten krótki epizod wrył się mocno w jej
pamięć. Tak jak i jemu. Widać oboje przywiązywali
do niego dużo większe znaczenie, niż należało.
Spotkanie uzmysłowiło jej, czym może być mi-
łość. A ponieważ nigdy więcej tak się nie poczuła,
więc już nigdy się nie zakochała.
On sam dawno temu pogrzebał wszelką myśl
o znalezieniu prawdziwej miłości, o ożenieniu się
z kochającą go kobietą, o dzieciach, które by mieli.
Niewykluczone, że skłonność Emmy do marzeń
przetrwała. I niewykluczone, że teraz, jeżeli wymu-
si na nim kolejne spotkanie, one znowu obrócą się
w pył.
Niechto wszyscy diabli! mruknÄ…Å‚, nadal nie
podnosząc głowy. Nie wiedział tylko, przeciwko
komu lub czemu kieruje te słowa.
Po przebraniu się do snu Emma podeszła do okna
i obserwowała, jak zmierzchprzechodzi w szarów-
kę, a następnie zamienia się w noc. Stojąc tak,
rozpamiętywała zdarzenie sprzed lat w przydroż-
nym zajezdzie. A także to wszystko, co przyniosły
kolejne lata.
Następnie uważnie przeanalizowała każde za-
80 Gayle Wilson
mienione tutaj z lordem Greystone em słowo. Stara-
jąc się zrozumieć, dlaczego nie przyznał się, że jest
tym mężczyzną, o którym opowiadała. Zastanawia-
jąc się, co by zrobiła, gdyby jej powiedział.
Po paru godzinach, podczas których nie znalazła
zadowalających odpowiedzi na żadne z pytań,
uznała, że jest tylko jedna droga, którą już raz
odbyła. Musi odszukać jedyną osobę, która na nie
odpowie.
Gdy wspięła się na pierwszy ciąg schodów,
stwierdziła, że tej nocy na mieszkalnym piętrze
wieży nie pali się światło, nie ma też smugi pod
drzwiami. Zwieca, którą niosła, marnie oświetlała
przepastną przestrzeń, jedynie trochę rozpraszała
mrok tuż przed nią, gdy kroczyła po kamiennej
posadzce.
Z nieznanego powodu czuła się równie niewy-
raznie jak wtedy, gdy podniosła wzrok na wieżę
w dniu ichprzyjazdu. Choć było to uczucie mgliste
i nieprecyzyjne, wiedziała, że niczego dobrego nie
wróży.
Gdyby nie była taka zawzięta i zdeterminowana,
by zgłębić do dna zachowanie Greystone a, pewnie
by uciekła ze strachu, przypisując swój niepokój
wyimaginowanym duchom Jamiego. Tymczasem
będąc sobą, gdy tylko dotarła do drzwi pokojów
hrabiego, podniosła rękę i zapukała.
Dzwięk, odbijając się echem od kamiennych
murów, wydał się nienaturalnie głośny w martwej
ciszy poprzedzającej świt. Czekała, wstrzymując
DÅ‚ugie lata w ukryciu 81
oddech. Choć wytężyła słuch, nie doczekała się
odpowiedzi. Może ma mocny sen, a może...
Popatrzyła w narożnik, w miejsce, gdzie kręcone
schody wiodły na dach wieży. Zciskając szal, szczel-
nie się nim owijając, podeszła do nich.
Patrząc do góry, zobaczyła kawałek nieba, znacz-
nie jaśniejszego niż podczas poprzednich wizyt.
Postawiła świecę na jednym z dolnych stopni i za-
częła się piąć, nadal niepewna, po tylu godzinach, co
chce mu powiedzieć.
Gdy pokonała ostatni stopień, stało się oczywis-
te, że jego tu nie ma. Na murach obronnych,
majaczących w słabym świetle zbliżającego się
świtu, nie było nikogo, i tylko sterczące na tle nieba
blanki szczerzyły zęby jak smok.
Co zatem pani sugeruje, lady Barrington? Mam
się rzucić z wieży?
Oparła się potrzebie wejścia na samą górę, wy-
chylenia siÄ™ przez parapet obronnego ganku i spoj-
rzenia w dół. Absurdalny pomysł, wynikający ze
strachu, nie majÄ…cy zwiÄ…zku z logikÄ….
Nie ma powodu do strachu. Na pewno śpi. Nie
słyszał pukania. Albo, co jest mocno prawdopodob-
ne, postanowił je zignorować. A jednak, niezależnie
od tego, co sobie wmawiała, nie pozbyła się dziw-
nego wrażenia, że coś jest nie tak, a co poczuła, gdy
tylko znalazła się na wieży.
Na niebie wyraznie pojaśniało. Za parę minut
wstanie służba, by podjąć liczne czynności, mające
ułatwić i uprzyjemnić pobyt gości hrabiego. Jeżeli
zaraz nie wróci do swojego pokoju, zostanie
82 Gayle Wilson
przyłapana na włóczeniu się po domu w nocnym
stroju.
Rzucając ostatnie spojrzenie na dach, zeszła
szybko ze schodów i zanurzyła się w mroku środ-
kowej kondygnacji. Zatrzymała się, by wziąć płoną-
cą świecę, mającą jej oświetlić drogę do następnego
ciągu schodów.
A jednak pokusa była zbyt silna. Zatrzymała się
przed dębowymi drzwiami, podniosła rękę, żeby
znów zapukać. Ale nagle zmieniła zdanie i jakby
mimowolnie nacisnęła klamkę.
Powoli popchnęła masywne drzwi i weszła do
środka. Nawet przy słabym świetle świecy od razu
stało się jasne, że wkroczyła w męski świat.
Dwie ściany półek z równo ustawionymi, opra-
wionymi w skórę woluminami. Zwiecące matowym
blaskiem złocone napisy na grzbietach. Na trzeciej
półce, nad kominkiem, wyeksponowana broń, palna
[ Pobierz całość w formacie PDF ]