download; ebook; do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf
Pokrewne
- Start
- Fred Saberhagen Berserker 03 Berserker's Planet
- Alan Dean Foster Alien 03 Alien 3
- Donita K Paul [DragonKeeper Chronicles 03] DragonKnight (pdf)
- Jacqueline Carey Kushiel's Legacy 03 Kushiel's Mercy
- John C Wright Golden Age 03 The Golden Transcendence
- Gordon Dickson Dragon 03 The Dragon on the Border (v1.3)
- Cykl Gwiezdne Wojny Uczeń Jedi (03) Ukryta Przeszłość (M) Jude Watson
- 05.WoW War Of The Ancients Trilogy 01 The Well of Eternity (2004 03)
- Courtney Breazile [Immortal Council 03] Wet Glamour (pdf)
- Black Gold Billionaires 03 Celmer Michelle Niebezpieczna namiętność
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lovejb.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Cassie ją zignorowała. Jasne, głos był nastawiony na fuli, ale miała to w nosie. Musiała
wyrzucić z myśli Ranjita cholernego Singha.
- TO SKRZYDAO MA SZEZSET LAT, WANDALU!
- CO TO MA DO RZECZY? - odwrzasnęła, zirytowana.
- WIBRACJE ZNISZCZ MOZAIK, JEZLI TO DALEJ BDZIE TAK GRA!
ZCISZ TO!
Isabella wpadła do pokoju, podeszła do wieży i wyłączyła dzwięk. Cisza przykryła je
jak mokry koc.
Cassie się skrzywiła.
- Psujesz całą zabawę.
Isabella w odpowiedzi też się skrzywiła, przechyliła głowę na bok, potrząsając nią,
jakby chciała pozbyć się muzyki, która utknęła jej w uchu.
-1 teraz możesz mi powiedzieć, co się dzieje. Miałam rację, prawda? Usychasz z
tęsknoty!
- Zaufaj mi, jednak nie!
- Cassandro Bell, nikt nie puszcza takiej muzyki, chyba że ma ochotę podciąć sobie
żyły z powodu jakiegoś chłopaka, nawet jeśli jesteś gotowa go zabić! - Isabella przysiadła na
łóżku obok przyjaciółki. Cassie westchnęła.
- Ranjit cholerny Singh...
- Tak się składa, że wiem na pewno - powiedziała Isabella pruderyjnym tonem - że on
nie ma tak na drugie imię. Nieważne, jak bardzo byś chciała, żeby tak było.
Cassie westchnęła.
- W takim razie Ranjit. Ranjit.
- Co tym razem zrobił? Czy po prostu potrzebujesz go, żeby móc mu przywalić? Mam
iść go znalezć?
- Nie musisz - warknęła. - Tak się składa, że się minęliście.
Dziewczyna otworzyła usta ze zdziwienia, a potem uśmiechnęła się szeroko.
- Przyszedł się z tobą zobaczyć?
- Tak - odpowiedziała gniewnie Cassie. - Jakbym nie miała lepszych rzeczy do
zrobienia niż słuchanie jego wymówek.
- Och, Cassie - przyjaciółka objęła ją ramieniem i uściskiem niemal pozbawiła ją tchu.
- To dobrze! To znaczy, że jest mu przykro, to znaczy, że żałuje tego, co zrobił!
- Tego, czego nie zrobił - poprawiła ją gorzko.
- Tak, tak, wiem. Ale przyszedł się z tobą zobaczyć! I przynajmniej jest tutaj, chce z
tobą być, chce ci to wynagrodzić. Nie tak jak... - na chwilę posmutniała i popatrzyła na Cassie
błagalnie. - Nie możesz dać mu szansy?
Nie, pomyślała Cassie, mimo że poczuła kolejne ukłucie winy z powodu nieszczęścia
przyjaciółki. Ranjit był gorszy od Jake a, znacznie gorszy. Jake musiał pogodzić się z tym, że
jego siostra straciła życie z rąk Wybranych, nie wspominając już, że jedna z nich pożywiała
się na jego dziewczynie. W porównaniu z tym wymówki Ranjita wypadały blado.
- Jak wielu szans potrzebuje? - wykrzyknęła Cassie. - Jeśli o mnie chodzi, to
wyczerpał wszystkie. Jak mogłabym mu zaufać? Powiedz! Kiedy zostałam wezwana przez
Starszych, to... byłam przerażona! Wiedział o tym. Obiecał, że będzie przy mnie i wiedział,
jakie to dla mnie ważne. I się nie pojawił! - mocno zagryzła wargę, jeszcze raz odczuwając
cały ból zdrady.
- Cassie - uspokajała ją przyjaciółka - powiedziałaś, że miał swoje powody. %7łe sir
Alric głosowałby za Odosobnieniem, gdyby Ranjit się pojawił. Musiał zrobić to, co mu kazał
dyrektor. Wiesz o tym.
Cassie stanowczo pokręciła głowa.
- Nie. Mógł mnie przynajmniej uprzedzić. Mógł to jakoś obejść. Miał dużo czasu,
żeby to przemyśleć. Przez całe wakacje, kiedy, tak swoją drogą, nie zawracał sobie głowy
skontaktowaniem się ze mną. Nie wysłał nawet cholernego esemesa! - Przeciągnęła dłonią po
twarzy, czując niebezpieczne gorąco ponownie rozpalające jej oczy i oddychając głęboko,
żeby się uspokoić. - Jasne, miał wyjaśnienie tego, co zrobił. Ale on zawsze potrafi dostać to,
czego chce, jeśli naprawdę się postara! Jeśli naprawdę chce.
- Cassie, nie możesz powiedzieć, że nie chciał...
- Nie mógł specjalnie mocno tego chcieć. Tyle że teraz nagle najwyrazniej ma jakieś
magiczne rozwiązanie. No cóż, teraz jest za pózno.
- Co? - zapytała Isabella, mrugając z zaskoczeniem.
- Tak. Mówi, że znajdzie sposób, żebyśmy byli razem. Jasne, pewnie. Teraz
zdecydował, że popełnił błąd, więc znalazł rozwiązanie. Jakie to wygodne! Wiesz co? Mnie
to nie pasuje, już nie. Miał szansę, żeby walczyć o ten związek. Jeśli o mnie chodzi, Ranjit
tylko gada. Samo gadanie, żadnego działania. Nie znoszę tego. Skończyłam z nim.
Cassie urwała, łapiąc oddech. Irytowało ją, że aż tak denerwuje się z powodu Ranjita i
jego absurdalnego, tajemniczego planu. O co w ogóle chodziło z tym Nożem? Już miała
powiedzieć o tym przyjaciółce, ale coś ją powstrzymało. Nie chciała jeszcze raz wspominać o
Jake u, nie w odniesieniu do dziwnego Noża Wybranych z jadeitem w rękojeści. Och, niech
szlag trafi Nóż i niech szlag trafi Ranjita, pomyślała. Znowu zaczynał zajmować jej myśli, a
to było ostatnie, czego chciała.
Isabella odchyliła się i oparła na rękach, obserwując Cassie w zamyśleniu.
- Może masz rację.
- Wiem, że mam rację - odpowiedziała bezbarwnie.
- Okej. W takim razie czas zostawić to za sobą.
- Co masz na myśli? - spojrzała nieufnie na współlokatorkę, która wstała i zaczęła
odliczać na palcach.
- Yusuf? Nie, jest w porządku, ale to rozpustnik i drań. Vassily? Hm, jest całkiem,
całkiem, proszę Cassie. Ma prześliczny, jak to się mówi, tyłeczek? Myślę, że to przez te
wszystkie ćwiczenia. Albo Perry Hutton...?
Cassie pochylił się do przodu, udając, że wymiotuje.
- Poza tym, bardzo wątpię, czy jestem w jego typie - powiedziała sarkastycznie.
- To prawda - zgodziła się Isabella, chichocząc. - Dobra, no to nie Perry. Niech
pomyślę: Bjorn Madsen? Michael Leamig? Jifi, Daniel, Kristofer? Kończą mi się pomysły...
- Hm, im szybciej tym lepiej - zaśmiała się Cassie. - Daj spokój.
- Poczekaj. Mam! - dziewczyna urwała i posłała przyjaciółce przebiegłe spojrzenie: -
Richard HaltonJones!
Ta rzuciła w nią poduszką.
- Spadaj! Nie ma mowy.
- Nie...? - Isabella zagryzła wargę i przyjrzała się Cassie. - Myślałam, że znowu
zaczynasz go trochę lubić. Troszeczkę? On kiedyś bardzo cię lubił. Pamiętasz, jak bardzo mu
się podobałaś, kiedy do nas dołączyłaś?
- Chyba żartujesz? Muszę ci przypominać, do czego to doprowadziło? Nie ma mowy.
Następny?
- Hm. Dobra. Wciąż sądzę, że trochę za bardzo protestujesz... Ale w porządku, w
takim razie skończyły mi się pomysły - nadąsała się uroczo.
- Dobrze! W każdym razie dość o mnie. Kiedy ty się z tego otrząśniesz i zajmiesz
kimÅ› innym?
Gdy tylko zobaczyła wyraz oczu przyjaciółki, pożałowała tego pytania. Isabella
zaśmiała się z przymusem, ale ledwo zdołała wygiąć usta w odpowiednią stronę.
- Msz rację, Cassie. Nie powinnam tego tak lekko traktować. Skoro ja nie jestem
gotowa, to może nie jest w porządku oczekiwać, że ty będziesz.
- Nie bądz głupia, kochana. Zwyczajnie żartowałaś! Cholera. Przepraszam, Isabella,
nie powinnam była nic mówić.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]