download; ebook; do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf
Pokrewne
- Start
- Gordon Dickson Dragon 06 The Dragon and The Djinn
- Laurie King Mary Russel 06 Justice Hall (v1.0) [lit]
- Margit Sandemo Cykl Saga o Ludziach Lodu (06) Dziedzictwo zła
- James Alan Gardner [League Of Peoples 06] Trapped
- Najpiękniejsze opowieści 06 Przeklęte srebro Ingulstad Fr
- Lorie O'Clare Lunewulf 06 Full Moon Rising
- 06.Sanderson_Gil_PrzebudzenieZatoka goracych serc
- William Shatner Tek War 06 TekPower
- Joel Rosenberg 06 The Road to Ehvenor
- Brenden Laila Hannah 06 Jad
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- myszka-misiu.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dobrze domyślam, skoro zawsze mam
wątpliwości!
- Gdzie masz teraz, na przykład? -
zaciekawił się mąż.
- Jak to gdzie, wszędzie! Nie jestem
pewna, czy oni wiedzieli, że gliny za nimi
chodzÄ…, czy tylko bali siÄ™ na wszelki
wypadek. Nie mogę zrozumieć, skąd ta
sprzeczność w kwestii paczki, chłop nalega
na pośpiech, a oni o tym nic nie
powiedzieli! Przecież gdyby nas
uprzedzili, że przyjdzie paczka i ma
poleżeć, do głowy by nam nie przyszło
zaglądać do niej! Domyślam się, że pan
Palanowski w ogóle nie był podejrzewany,
kryształowy człowiek, utrzymujący luzną
znajomość z Basieńką, do której czuje
prywatną miętę i nic więcej. Dopiero ja go
wkopałam. Domyślam się, że milicja chce
wyłapać ich kontakty i powiązania i
zamknąć wszystkich razem, tak się zawsze
robi. I że ta paczka dla kacyka może
naprowadzić na cenny ślad. Ale tego się
tylko domyślam, a diabli wiedzą, może ja
się zle domyślam?
- Moim zdaniem dobrze się domyślasz i
dziwię ci się, że nie masz większych
zmartwień. Ja dopiero teraz widz na co my
się narażamy. Złoto w domu, cholera, i
drogie kamienie! Ja nie wiem, chyba w
ogóle nie pójdę spać, tylko będę przy tym
stróżował. Nie daj Boże, co zginie i
będzie na nas!
- Nie zginęło do tej pory, to nie zginie i
dalej. Mai nadzieję, że hydraulicy to
jutro zabezpieczÄ….
- Jutro! - prychnął mąż z irytacją. - Do
jutra Bóg wie co może się zdarzyć!
- %7łebyś w złą godzinę nie wymówił. W razie
gdyby nie wróciła ze spaceru, dzwoń na
milicję i niech zawiadamią pułkownika, on
już znajdzie moje zwłoki. A niezależnie od
tego trzeba porządnie pozamykać okna...
Z serdeczną niechęcią domalowałam sobie
szczegóły dekoracyjne na twarzy i włożyłam
perukę z grzywką. Możliwe, że wielkiej
różnicy w urodzie mi to nie robiło, z
dwojga złego jednakże wolałam się nie
podobać blondynowi jako ja niż jako
Basieńka. Przechadzka wyglądała podobnie
ja wczoraj, nic go tam siłą nie trzymało,
siedział do póznej nocy i rozmawiał ze mną
najzupełniej dobrowolnie...
*
Wbrew ponurym przewidywaniom męża do jutra
nic się nie zdarzyło. Moje zwłoki wróciły
same i nie trzeba ich było szukać,
precjoza dla kacyka, nie tknięte,
spoczywały pod stołem w kuchni, nikt nie
złożył nam podejrzanej wizyty. Cisza była
i spokój.
Trzech hydraulików przyszło w samo
południe, przy czym wzruszył mnie widok
kapitana we własnej osobie, dzwigającego
pod pachÄ… kolanko od rury kanalizacyjnej.
Wykorzystałam okazję, żeby rozwikłać pewne
niejasności. Między innymi dziwiło mnie,
skąd w tej całej aferze wziął się
pułkownik, którego stanowisko służbowe
wykluczało, według moich wiadomości, jego
bezpośrednie zaangażowanie w jakiekolwiek
sprawy. Kapitan nie robił z tej kwestii
tajemnicy.
- Pułkownik interesuje się tym, można
powiedzieć, prywatnie - wyjaśnił na moje
pytanie. - Ma szczególną, osobistą awersję
do przemytu dzieł sztuki i życzy sobie być
informowany na bieżąco. Zdaje się, że
najchętniej prowadziłby to sam, bo jest
wyjątkowo na nich cięty, ale brakuje mu
czasu.
Co do wydarzenia z paczkÄ…, szczerze
wyznał, że sam tego nie rozumie. Obleciał
dom, obsypał proszkiem na odciski palców
wszystkie zabytki z komodą włącznie, kazał
mi to posprzątać, otworzył zamkniętą
szufladę sekretarzyka, wspólnie
stwierdziliśmy, że jest pusta, po czym
przystąpił do załatwiania interesów.
- Jak państwo uzgodnili z nimi kwestię ich
powrotu? - spytał. - Jest jakaś umowa?
Termin, telefon, spotkanie?
Pytanie zaskoczyło nas niebotycznie.
Obydwoje z mężem zgodnie wytrzeszczyliśmy
na niego oczy, potem zaś spojrzeliśmy na
siebie.
- O rany Boga, nie wiem - powiedział mąż,
spłoszony. - Przeoczyłem to. Ty jak?
- Identycznie - powiedziałam niepewnie. -
W ogól nie było o tym mowy. Miałam
wrażenie, że się jakoś zgłoszą... Nie,
uczciwie mówiąc, nie miałam żadnego wrą
żenią...
Kapitan patrzył na nas wzrokiem pełnym
niedowierza nią. Uczynił gest, jakby
chciał popukać się palcem w czoło i
powstrzymał się, zapewne przez uprzejmość.
Zimno mi się zrobiło na myśl, że przez to
idiotyczne niedopatrzenie mogę być skazana
na pozostawanie w skórze Basieńki do końca
życia.
- Wiecie, państwo - powiedział tonem,
pełnym nagany - gdybym do tej pory miał
jeszcze jakieś wątpliwości czy przypadkiem
nie bierzecie w tym udziału, teraz bym się
ich pozbył ostatecznie... Ile jeszcze?
- Co, ile jeszcze...
- Tej zabawy w Maciejaków. Czasu, ile
jeszcze. Pięć dni, tak?
- No pięć. Chyba pięć?... Potem się jakoś
przecież zgłoszą...
- A jak nie, to co?
- Musiałem chyba do reszty zgłupieć -
powiedział mąż z ponurym obrzydzeniem. -
Trzy tygodnie i trzy tygodnie, a jak to
potem odkręcić, ani słowa! Zaćmienie
umysłu...
- Na litość boską, oni chyba jeszcze nie
uciekli? - spytałam z przerażeniem. -
Muszą wrócić, inaczej po diabła by im to
było...
Kapitan kręcił głową w zadumie.
- Nie, uciec to oni jeszcze nie uciekli -
zawyrokował. - Za te pięć dni
prawdopodobnie nagle siÄ™ znajdÄ… Ale w tej
sytuacji nie możemy nic uzgodnić i
będziecie mnie informować o każdym
wydarzeniu. Cokolwiek siÄ™ przytrafi,
proszę dzwonić, ale tak, żeby was nie było
widać przez okno. Telefon postawić
niżej...
Pozostali dwaj hydraulicy ograniczyli
swoją działalność do terenu kuchni i
własności kacyka. Nie kryli swego
niezadowolenia, okazało się bowiem, że
[ Pobierz całość w formacie PDF ]