download; ebook; do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf
Pokrewne
- Start
- John Norman Gor 08 Hunters of Gor
- John C Wright Golden Age 03 The Golden Transcendence
- John DeChancie Skyway 00 Paradox Alley
- John Dalmas Yngling 3 The Circle of Power
- McGahern John Miedzy niewiastami
- Tribesmen of Gor John Norman
- John Varley Titan
- Grisham John Testament
- John W. Campbell The Space Beyond
- John Brunner Huntingtower
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- vonharden.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dzo krótkim czasie wyjaśnił, obejmując ją z czułością. Po chwili milczenia zapytał:
Kochanie, nie bolÄ… ciÄ™ plecy?
Nie. Tak. Właściwie nie bolą, ale mam wrażenie, jakby coś ciągnęło mnie za ra-
miona.
Bo tak jest. Zdaje się, że wyrosły ci skrzydła. Bardzo ładne skrzydełka zapew-
nił ją pospiesznie. Przezroczyste. Opalizujące. Naprawdę śliczne. Trochę podobne do
skrzydełek Anlorel.
Skrzydła?
Skrzydła. Wypróbowałaś je?
Nawet nie wiedziałam, że je mam.
Wracając trafiliśmy w sam środek mgły i rozbiliśmy ją w pył. W takiej sytuacji
może się zdarzyć mnóstwo dziwnych rzeczy. Magia rozpryskuje się na wszystkie strony.
Myślę, że właśnie w ten sposób odzyskałaś własną postać i dostałaś na dodatek skrzy-
dła. Dlaczego nie spróbujesz się unieść w powietrze?
139
Nie wiem jak.
Po prostu siÄ™ skup.
Księżniczka wstała, zacisnęła delikatne dłonie w piąstki, zmarszczyła gładkie czoło,
mocno zamknęła oczy, zagryzła usta i skoncentrowała się. Skrzydła drgnęły, zafurko-
tały, w końcu zaczęły równo trzepotać. Powoli, lecz pewnie, z cichym brzęczeniem
Księżniczka uniosła się w powietrze. Kedrigern patrzył, ogromnie przejęty, póki jej
stopy nie znalazły się na wysokości jego głowy.
Może lepiej nie wzlatuj zbyt wysoko, dopóki nie nabierzesz wprawy zasugero-
wał.
Otwarła oczy, krzyknęła cicho z przestrachu i opadła nieco niżej, zaraz jednak wy-
równała lot i uniosła się jeszcze trochę w górę. Sprawiała wrażenie, jakby spędziła w po-
wietrzu całe życie.
Keddie, jak wspaniale wykrzyknęła. Zachwycająca niespodzianka... to
o wiele przyjemniejsze niż być ropuchą!
Wzniosła się jeszcze trochę wyżej, nachyliła do przodu, rozluzniła mięśnie i poszy-
bowała w powietrzu.
Uważaj, żebyś się nie zmęczyła, najdroższa.
To żaden wysiłek. Latanie jest łatwiejsze niż chodzenie odpowiedziała z góry.
Keddie, jak cudownie!
Widzisz gdzieś pozostałych?
Wzleciała jeszcze wyżej i zatoczyła krąg, rozglądając się na wszystkie strony.
Keddie, obóz! wykrzyknęła nagle z podnieceniem. Jest po drugiej stronie
pagórka! Chodz!
Rozdział jedenasty
Zakończenie wyprawy
Kedrigern dotarł na miejsce w momencie, gdy Księżniczka dotknęła stopami ziemi,
bardzo zadowolona ze swej pierwszej powietrznej wycieczki. Widok, jaki roztaczał się
przed ich oczyma, nie nastrajał optymistycznie. Instynktownie chwycili się za ręce, wi-
dząc ogrom zniszczeń spowodowanych przez magiczną mgłę.
Wóz Lalloree leżał strzaskany, jakby jakaś ogromna stopa wdeptała go w ziemię.
Obok, połyskując bielą w porannym słońcu, stał wóz kucharza. Został obrócony w ala-
baster; zapasy żywności, garnki, patelnie wszystko stało się martwym kamieniem.
Usłyszeli za sobą chrapnięcie; obrócili się szybko i zobaczyli trzy konie, przygląda-
jące się im ciekawie. Odwzajemnili się równie zdumionymi spojrzeniami, ponieważ
przemiana nie ominęła także koni. Jednemu wyrosła długa błękitna trąba, którą zbie-
rał okruchy jedzenia rozsypane wśród szczątków wozu i wkładał sobie do pyska. Jego
sierść zdobił oszałamiający deseń żółtych i zielonych cętek. Drugi przypominał po-
stać z koszmaru sennego: połyskliwie czarny, z oczyma szkarłatnymi jak płonące węgle,
srebrnymi podkowami i kręconym srebrnym rogiem, sterczącym z czoła na długość
ramienia. Trzeci koń stał się przezroczysty. Poruszał się jedynie jako niewyrazne lśnie-
nie, a chwilami jak wtedy, kiedy przechodził przed alabastrowym wozem całko-
wicie znikał.
Przynajmniej nie będziemy musieli iść piechotą stwierdził Kedrigern.
Ten czarny nadaje siÄ™ w sam raz dla ciebie. Prawdziwy rumak czarodzieja po-
wiedziała Księżniczka z podziwem.
Rzeczywiście wygląda imponująco zgodził się czarodziej, gładząc karego
po pysku. Popatrzył na długi, lśniący róg. Zawsze trochę się obawiałem rogatych
wierzchowców. Za każdym razem przypominam sobie, co spotkało biednego króla
Yunariana.
Nie pamiętam, żebyś o nim opowiadał.
Yunarian rządził miłym kraikiem daleko na zachodzie. Przyzwoity człowiek, tylko
141
za bardzo lubił się popisywać. Chciał zrobić wrażenie na sąsiadach. Uparł się stworzyć
doborowy oddział kawalerii dosiadający jednorożców i wydał małą fortunę na zakup
zwierząt i wytrenowanie najlepszych jezdzców. Kiedy wszystko było gotowe, zaprosił
władców ościennych krajów, by podziwiali jego wspaniałych rycerzy. Musieli wyglądać
przepięknie... łopot proporców, rogi jednorożców połyskujące w blasku słońca, bogate
rzędy wierzchowców... Kedrigern przerwał opowieść i zwrócił się do Księżniczki:
Ciekawe, czy zostały tu gdzieś siodła. Mamy przed sobą długą drogę.
I co dalej z Yunarianem?
Ach, tak. Kazał swoim jezdzcom wykonać sztuczkę, o której usłyszał od jakiegoś
wschodniego władcy: mieli rzucić się do ataku wprost na trybuny, a potem w ostatniej
chwili stanąć jak wryci. Niezwykły efekt dramatyczny. wiczyli i ćwiczyli, aż opano-
wali ją do perfekcji. Tylko nikt nie wiedział, że kiedy jednorożce stają się podniecone,
galopują szybciej i zatrzymują się bardziej gwałtownie niż jakiekolwiek inne zwierzę-
ta. A naturalnie z powodu trąbek, flag i tłumów, jednorożce były tego dnia bardzo pod-
niecone. Kedrigern pokręcił głową. Rycerze nadziali się na rogi własnych wierz-
chowców, wszyscy co do jednego. Biedny Yunarian przeżył okropny wstyd. Co gorsza,
sąsiedzi wykorzystali jego rozpaczliwe położenie, najechali królestwo i podzielili je mię-
dzy siebie.
Jeżeli nie będziesz się znienacka zatrzymywał, nic ci nie grozi zauważyła
Księżniczka.
Racja. I postaram się nie wprawiać go w podniecenie. A ty którego sobie wybie-
rzesz, kochanie?
Przezroczystego. Pasuje do moich skrzydeł.
Kedrigern przeszukiwał szczątki obozu, póki nie natknął się na linę do spętania koni.
Dalsze poszukiwania zostały wynagrodzone znalezieniem siodeł i uzd. Nie natrafił jed-
nak na żaden ślad pozostałych członków wyprawy, z wyjątkiem trzech naczyń dziw-
nego kształtu, stojących przy resztkach ogniska. Przypominały nieco dzbany czy garnki,
zaś uniesione do światła pod odpowiednim kątem, ukazywały zarysy ludzkich twarzy.
Ten wysoki i chudy bardzo przypomina Smeaka oceniła Księżniczka, ostroż-
nie odstawiajÄ…c naczynie.
A tamten szeroki stanowi dość wierną podobiznę Maheena. Trudno rozpoznać
rysy najmniejszego, ale jestem prawie pewien, że to Ponttry orzekł Kedrigern.
Przez chwilę patrzyli w zamyśleniu na trzy dzbany, nic nie mówiąc. W końcu
Księżniczka zapytała:
Potrafisz ich odczarować?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]