download; ebook; do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf
Pokrewne
- Start
- E Michael Fisher & James Clifford Bird Aliens, the Other White Meat
- Deveraux Jude Cykl James River 02 Oszustka
- James Alan Gardner [League Of Peoples 06] Trapped
- James Clavell Asian Saga 03 King Rat
- James H Schmitz Telzey 01 The Universe Against Her
- James White SG 04 Ambulance Ship
- James Axler Deathlands 055 Shadow Fortress
- James Axler Deathlands 001 Pilgrimage to Hell
- James Axler Outlander 00 Devil in the Moon
- James Brown The Los Angeles Diaries (pdf)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- vonharden.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
udałem się na poszukiwanie mego dziadka, do Ameryki, wiedząc, że pozostał bez środków do
życia, ale dowiedziałem się, iż zabrał go do siebie człowiek, który służył dawniej pod jego
dowództwem, Nataniel Bumpo. Dziadek przebywał w lasach darowanych mu przez Delawarów.
Przyczynił się do tego John Mohikanin, któremu dziad mój uratował życie a ów John, którego ciało
spoczywa w pieczarze był wówczas potężnym wodzem, znanym pod imieniem Czyngaszguk i on
to przez wdzięczność dla majora Effinghama uczynił go swym przybranym synem. Indianie
nazywali dziadka Pożeraczem Ognia, a czasem Orłem, stąd i na mnie przeszło to imię, zarazem
powstała pogłoska, że w żyłach moich płynie krew indiańska. Dziadek po stracie syna wpadł w
stan zniedołężnienia i gdyby nie troskliwa opieka Nataniela, zginąłby marnie. Bumpo nie mógł
znieść, aby nieustraszony, dzielny dowódca stał się w pózniejszych latach pośmiewiskiem
obojętnych ludzi, więc ukrywał go starannie przed oczyma całego świata. "Lepiej niech sądzą, że
nie żyje uwielbiany niegdyś nasz major, który walczył mężnie z Irokezami i Francuzami w
Kanadzie, przybrany syn Wielkiego Węża, Czyngaszguka" - mawiał nieraz nasz zacny Bumpo i
otaczał go najtroskliwszą opieką, pomimo że sam jedynie polowaniem zarabiał na życie.
- Jakże mogłeś, Oliwierze, posądzać mnie o nikczemne przywłaszczenie sobie waszego
mienia? - rzekł sędzia wzruszony do głębi.
- Wyznaję, że milczenie pana sędziego co do pochodzenia jego majątku nieraz
wprowadzało mnie w zdumienie, a duma rodowa nie pozwoliła dopominać się o własność, która
według litery prawa należy do pana. Wolałem uchodzić za nieznanego nikomu strzelca i błąkać się
po lasach.
- A dlaczego nie przyszło ci nigdy na myśl zwrócić się do Fryca Hartmana? Czyż ojciec
twój nie wspominał o mnie?... - wtrącił major z wyrzutem.
- Owszem, mówił nieraz, ale unikałem wszelkich wyznań o swoim rodzie i pochodzeniu i
gdyby nie dzisiejsze najście na ciche schronienie mego dziada, byłbym może w dalszym ciągu
zachował tajemnicę. Nagle nam zasłabł i obawiam się, aby nie spoczął wkrótce obok Mohikanina.
Nadjechał powóz, do którego przeniesiono ostrożnie zdziecinniałego starca, okazującego
wielką radość z tego powodu. Gdy go wniesiono do salonu, oglądał sprzęty myśląc widocznie, że
wrócił do własnego domu. Przemawiał tak, jakby czuł sią gospodarzem domu, po czym wpadł w
odrętwienie. Bumpo z Oliwierem odnieśli go do przygotowanego dlań pokoju i położyli na
wygodnym łóżku. Temple z majorem byli w gabinecie sędziego i tam wezwany został Oliwier
Effingham.
- Przeczytaj ten papier Oliwierze - rzekł sędzia - przekonasz się, że nie miałem nigdy
zamiaru skrzywdzenia twej rodziny. W testamencie przygotowanym zawczasu, uznajÄ™ prawa
Effinghamów i ich spadkobierców mogących się kiedykolwiek zgłosić.
Oliwier z widocznym wzruszeniem odczytał ten jawny dowód bezinteresowności Templa,
do którego żywił dotąd nieuzasadnioną niechęć.
Elżunia z oczami płonącymi radością, zapytała Oliwiera swym dzwięcznym głosem:
- Czy pan jeszcze powÄ…tpiewasz?
- Nigdy o szlachetności pani nie wątpiłem! - zawołał Młody Orzeł gorąco, nie mogąc ukryć
dłużej swego uczucia.
- Przekonałeś się pan jaki jest mój ojciec? - dodała z dumą Elżunia.
- Niechże mu Bóg stokrotnie wynagrodzi! - wyrwał się serdeczny okrzyk z piersi
młodzieńca.
Sędzia patrzył z ojcowskim uczuciem na syna swego drogiego przyjaciela, a potem
przeniósł wzrok na jedynaczkę. Major Hartman spozierał też na dwoje młodych, stojących obok
siebie i mrugnÄ…Å‚ znaczÄ…co.
- Połowa mych posiadłości od dziś należy do ciebie - rzekł sędzia, ściskając dłoń Oliwiera -
druga przypada w udziale mojej córce, a być może - dodał patrząc z pobłażliwym uśmiechem na
zapłonioną Elżunię, niezadługo też przejdzie w twoje ręce.
Oliwier pochylił się, by ucałować wyciągniętą ku niemu rączkę uroczej dzieweczki, a major
żartował z młodych:
- To ci szczęśliwiec!... No, no! Gdybym był takim dziarskim młodzianem, jak wówczas
służąc z dziadkiem Oliwiera na jeziorach, to byś się musiał ze mną zmierzyć, zanim byś otrzymał
tak piękną nagrodę!
- Daj pokój, Fryc! - śmiał się sędzia - pamiętaj, że masz lat siedemdziesiąt i że Ryszard
czeka cię z toddy, zrobionym według swych niezawodnych przepisów.
To mówiąc uprowadził z sobą majora, przybył właśnie pan Le Quoi, chcąc pożegnać się
przed swym wyjazdem do Francji. Miał przy tym skryty zamiar złożyć swe serce u stóp uroczej
Elżuni i oświadczyć jej swe gorące uczucia, ale widząc, że się spóznił i nie ma żadnej szansy,
poszedł pocieszać się przy kubku toddy z szeryfem i majorem.
Rozdział XXI - Rok pózniej. - Szczęśliwa para. - Natty Bumpo odchodzi w świat
Rok przeszło upłynął od opisanych powyżej wypadków. Głównym wydarzeniem w tym
czasie, był ślub Oliwiera z Elżunią, a następnie śmierć majora Effinghama. Zgasł on, pozostawiając
żal po sobie w sercu tych, którzy go dawniej znali.
Natty i Beniamin zostali chwilowo osadzeni w więzieniu, aby powaga prawa pozostała
nienaruszona, ale sędzia wysłał wnet gońca do Albany i uzyskał u wyższej władzy darowanie winy
staremu strzelcowi. Dulitl zaś otrzymał pieniężne odszkodowanie, więc swe oskarżenie cofnął i
wkrótce wyjechał na zawsze z Templtonu przez nikogo nie żałowany. Beniamin powrócił do swych
obowiązków, a Bumpo do lasów. Ryszard przestał dręczyć Marmaduka dziwacznymi pomysłami;
Le Quoi odzyskał swe majętności, odnalazł rodziców i pisywał często listy pełne wdzięczności dla
przyjaciół, którzy go tak uprzejmie przyjmowali w Ameryce.
Pewnego poranka Oliwier zaproponował żonie przechadzkę nad jeziorem, a następnie
zaprowadził ją na miejsce, gdzie stała dawniej chatka Bumpa. Ziemia wyłożona była darnią, której
jesienne deszcze nadały wiosenną świeżość. Kamienny mur otaczał ten zakątek, a furtka wiodła do
środka. Elżunia dostrzegła strzelbę Nattiego opartą o mur i dwa psy strzelca siedzące obok. Stary
przyjaciel klęczał na ziemi przed grobowym kamieniem z białego marmuru i wyrywał zielsko, po
chwili podniósł się i przyglądał uważnie napisom i ozdobom. W pobliżu tego grobu był
artystycznie wykonany pomnik upiększony urną.
Natty nie zauważył, że młoda para stanęła za nim i śledzi go uważnie, więc złożywszy ręce
na piersiach, mruczał do siebie:
- Wcale niezle zrobione! Auk, strzały, fajka, nawet tomahawek, co prawda dobry dla tego,
kto go nigdy nie widział, ale zawsze coś niecoś broń indiańską przypomina. Odpoczywają tu sobie
blisko jeden drugiego, jak przebywali za życia! A któż to moje kości złoży, gdy wybije ostatnia
godzina?... - Tu westchnął, smutno potrząsając głową.
- Jeśli już ta nieszczęsna godzina nadejdzie, znajdą się przecież dobrzy przyjaciele, którzy
oddadzą ci ostatnią posługę - odezwał się Oliwier, kładąc mu rękę na ramieniu. - Nie frasuj się tym
Sokole Oko!
Bumpo odwrócił głowę, nie okazując najmniejszego zdziwienia, obyczaj ten bowiem
przyjął od Indian, i odrzekł:
- Przyszliście odwiedzić zmarłych? To dobrze. A czy pamiętałeś o tym, Oliwierze, żeby
głowę majora obrócić w stronę zachodu, a Mohikanina ku wschodowi?
- Uczyniłem, jak żądałeś.
- A co w napisie powiedziane jest o wodzu Delawarów i o jednym z najdzielniejszych
białych, jakiegokolwiek w tych górach widziano?
Oliwier zaczął odczytywać powoli słowo po słowie, wskazując je staremu strzelcowi:
"Tu leży śp. Oliwier Effingham, major królewsko_brytyjskiego 60. pułku piechoty.
Odznaczał się głęboką wiarą, prawością charakteru, walecznością i cnotami. W zaraniu życia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]