download; ebook; do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf
Pokrewne
- Start
- Lensman 04 Smith, E E 'Doc' Gray Lensman
- Smith Ready Jeri [Aspect of Crow 03] The Reawakened
- Lisa J Smith Vampire Diaries 4 Dark Reunion (v1.0)
- Guy Gavriel Kay Fionavar 01 The Summer Tree
- Guy N. Smith Night Of The Crabs 1 Night of the Crabs
- Edgar Allan Poe Collected Works of Poe Volume 2 The Raven Edition
- DobraczyśÂ„ski Jan Dzieci Anny
- F Paul Wilson Repairman Jack 01 Legacies
- Warren Murphy Destroyer 098 Target of Opportunity
- Jack L. Chalker Priam's Lens
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- blox.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Cześć! - Janie otworzyła drzwi kopnięciem i weszła do kuchni, trzymając w ręku duży karton z
otworami w bocznych ściankach.
- Co to jest? - zapytał zaintrygowany.
- Sam zobacz - uśmiechnęła się i postawiła pudło na stole.
Pochylił się i zajrzał zdziwiony.
- Królik!
- Tak. - Wyjęła małe szarobiałe stworzonko. Malutki króliczek patrzył na nich wystraszonymi oczami. -
Zobaczyłam tablicę z ofertą sprzedaży królików przed jednym z domków na wsi. Pomyślałam, że może
zrobiłbyś klatkę z tych deseczek, których pełno w szopie. Kotki nie ma już prawie trzy dni i miałam
nadzieję, że taki zwierzaczek ucieszy Gavina. Wiesz, jak on bardzo martwi się o Snowy. Obawiam się, mam
przeczucie, że coś stało się z kotką.
- Tak - powiedział wolno, usiłując uniknąć jej pytającego wzroku. - Niestety, coś się s t a ł o .
- Co! Gdzie ona jest? - Janie przycisnęła królika do piersi, jakby nieznany zły los miał dosięgnąć i to
zwierzÄ™.
- Ten krzyk, który słyszałaś zeszłej nocy...
- To nie był lis. - Chyba nie zamierzał znowu jej przekonywać. - Wiem, że nie.
- Nie, nie był. - Peter spuścił oczy. - To... to była Snowy.
60
- O Boże! Co się stało?
- Wilsonowie. - Wolał najpierw wymienić winnych, pózniej przyjdzie czas na szczegóły. - To oni zabili
Snowy.
- Nie! Jak?
Cóż, musi jej powiedzieć. Janie będzie tutaj, kiedy przybędzie policjant, a Peter chciał zapoznać go ze
wszystkimi okropnymi szczegółami.
- Powiesili kota na drzewie i rozcięli mu brzuch.
- To podłość! - Zbladła. - Gdzie to zrobili?
O Boże, tego właśnie pytania pragnął uniknąć.
- Na jednej z jodeł w kamiennym kręgu.
Zachwiała się. Peter przytrzymał ją za ramię, pewien, że zemdleje. Wziął od niej królika i włożył z
powrotem do pudełka.
- Skąd... skąd wiesz, że to Wilsonowie? - Janie przytuliła się do niego. Płakała. Płakała nie tylko z
powodu kota. Owładnął nią potężny, nieznany dotąd strach.
- To jedna z ich prób wypędzenia Anglików z Walii. Być może chcieli też w ten sposób zemścić się za
sobotniÄ… lekcjÄ™.
- Nie - jej głos drżał. - To nie oni. Wiem, że oni tego nie zrobili. To ten kamienny krąg. Tam wciąż c o ś
żyje!
- Nie bądz śmieszna. - Do diabła, jego głos nie brzmiał dość przekonująco. - Niczego tam nie ma, tylko
kilka dużych kamieni i drzew. To Wilsonowie zabili kota.
- Niech ci będzie - westchnęła. - Ty jesteś przekonany o swojej racji, a ja o swojej. Obawiam się jednak,
że nie wytrzymam tu dłużej. Gavin także. Jeśli ty nie chcesz wyjeżdżać, wyjedziemy stąd we dwoje z
Gavinem.
- Ja muszę zostać. Zostanę, dopóki nie napiszę książki, a do tej pory miałem niezbyt dobre warunki do
pracy. - W jego głosie słychać było gniew. - Wydaje mi się, że chcesz przeszkodzić mi w pisaniu. Rzuć
wszystko i jedz, zrób klatkę królikowi. W lesie mieszka licho, a druidzi wrócili, aby znów panować w
kamiennym kręgu. Na domiar złego ta przeklęta rodzina wieśniaków, którzy uparli się, że wypędzą stąd
Anglików. Mam dość tego wszystkiego. Jedzcie, jeśli chcecie. Ja zostaję i żadne zjawy mnie stąd nie
wygoniÄ….
Otworzyła usta, by odpowiedzieć, ale umilkła, gdyż przed domem zatrzymał się jakiś samochód.
- To chyba policjant - powiedział Peter. Teraz pozbędziemy się twoich strachów, a ja będę mógł
spokojnie zająć się książką.
Komisarzowi Calvertovi brakowało do emerytury roku, może dwóch lat. Całe życie przepracował w
Woodside, choć mógłby pewnie otrzymać lepsze stanowisko w jakimś dużym mieście. Nie miał na to
ochoty, a poza tym jego żona, bardzo przywiązana do swojej rodzinnej wioski, nie chciała stąd wyjeżdżać.
On sam pochodził z Cardiff, ale ponieważ był Walijczykiem i ponieważ ożenił się z Ellą, wieśniacy w
Woodside zapomnieli, że komisarz był przybyszem. George Calvert dobrze znał wieśniaków ich małe
grzeszki . Widział, że stali bywalcy Kota zostawali w barze po zamknięciu i pili dalej. Ale byli to ludzie na
swój sposób przestrzegający prawa, poczciwi, chód podejrzliwi i przesądni. Więc zaakceptował ich sposób
życia, a oni uznali go za swego.
Calvert położył swój spłaszczony kapelusz na stole. Janie zaproponowała mu filiżankę herbaty.
Podziękował z wdzięcznością. Miał nadzieję, że nie zauważyli, jak drży mu ręka, kiedy podnosił filiżankę.
Wysoki i szczupły, wyglądał niezgrabnie na małym krzesełku. Wiele już razy widział śmierć, a teraz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]