download; ebook; do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf
Pokrewne
- Start
- William Shatner Tek War 4 Tek Vengeance
- Jack Williamson Brother to Demons, Brother to Gods
- William Shatner Tek War 05 Tek Secret
- William R. Forstchen Academy 02 Article 23 (BD) (v1.0) (lit)
- Forstchen, William R Wing Commander 4 Heart of the Tiger
- William Shatner Tek War 06 TekPower
- Bates H. William Naturalne samoleczenie wzroku bez okularĂłw
- William Hope Hodgson The Night Land
- Frontier Earth William H. Keith, Jr_
- In Alien Hands William Shatner
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- klimatyzatory.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
z jego przerażającą intuicją i zdolnością postrzegania.
- Kim ja, do diabła, jestem w twoich oczach?
- wybuchnął. - Gdzie mieszka ta twoja przyjaciółka
i dlaczego nigdy dotąd o niej nie wspomniałaś? Nagła
choroba, paradne! Lub może rozwijała się przez lata
i teraz nagle nastąpił atak, wymagający twej natych
miastowej pomocy?
- Możesz mi nie wierzyć.
- Nie, nie wierzę ci. I chciałbym usłyszeć prawdę,
zamiast tych niezbyt subtelnych kłamstw.
- Dobrze. Oto prawda. Nie chcę już więcej spotykać
się z tobą. Nasza znajomość miała dobre strony, lecz
uważam ją za zakończoną.
Po tamtej stronie zapanowała cisza. Zamiast
skorzystać z okazji i odłożyć słuchawkę, Sammy
nadal słuchała, czekając na odpowiedz. W bolesnym
pragnieniu czekała jego głosu.
- Wolałbym przedyskutować z tobą tę kwestię
w bezpośredniej rozmowie.
Wpadła w panikę. Nie chciała go mieć przed sobą.
Nie darzyła siebie dostatecznym zaufaniem.
Gdy odezwała się, jej głos przypominał krakanie.
- Twój przyjazd jest wykluczony.
- Dlaczego? - zapytał lodowato. - Czy dlatego, że
w trakcie naszego spotkania nie będziesz mogła być
tak wymowna?
Prawda zawarta w tym pytaniu oszołomiła ją.
- Jestem bardzo zajęta. Mam mnóstwo roboty,
a poza tym...
- Poza tym przyjeżdżam jutro wieczorem. Bywaj.
Zanim zdążyła cokolwiek odpowiedzieć, odłożył
słuchawkę.
Próbowała uporządkować myśli. Była skończoną
idiotką myśląc, że zdoła zerwać znajomość bez
walki. Podobała mu się i nie krył tego przed
nią. Nie pozwoli jej odejść, tylko dlatego że po
prosiła go o to grzecznie przez telefon. Nie leżało
to w jego charakterze. Ale jaki jeszcze miała tu
wybór?
Wiedziała jedno: ranić go, sprawiać mu ból było
tym samym, co sprawiać ból samej sobie. Na pewno
też nigdy dotąd żadna kobieta nie ugodziła w jego
męską dumę.
Spędziła resztę popołudnia na ponurych rozmyś
laniach i właśnie zabierała się do przyrządzania kolacji,
gdy rozległo się mocne pukanie do drzwi.
Na progu stał Roman. Padało przez cały dzień,
a zimny, niesiony wiatrem deszcz siekł biczami strug.
Był to ten rodzaj pogody, jakby słońce zdecydowało,
że ma coś o wiele lepszego do roboty, niż pokazywać
się nad prowincjonalną mieściną. Płaszcz Romana
cały ociekał wodą, mimo że od samochodu do drzwi
wejściowych nie było daleko.
Sammy stała niczym dotknięta paraliżem.
- Sądziłam, że przyjedziesz jutro - powiedziała
wreszcie nieprzyjaznym głosem, nie okazując naj
mniejszej ochoty zaproszenia go do środka.
Tamte zielone oczy prześlizgnęły się po jej sylwetce
i zatrzymały na twarzy.
- Uwierzysz, jeśli powiem, że niepokoiłem się?
- Nie.
Uśmiechnął się przez zaciśnięte zęby.
- Masz rację. Przyjechałem tu pchany nieprzepartym
pragnieniem zobaczenia, na własne oczy, skutków
przemiany uroczej dziewczyny, z którą rozstałem się
w niedzielę, w zimną dziwkę, z którą rozmawiałem
przez telefon dziÅ› rano.
Sammy zaczerwieniła się straszliwie, od szyi aż po
skraj czoła.
W rozpaczliwym odruchu zapragnęła usprawiedliwić
się, a nawet pokajać, by tylko nie widzieć już więcej
tego kamiennego, okrutnego wyrazu jego twarzy.
- Wybacz mi - powiedziała załamującym się głosem.
- Powiesz mi o wszystkim w środku.
Przeszedł obok Sammy, zdjął płaszcz i marynarkę
i przeczesał palcami mokre włosy. Wyglądały jak
posmarowane brylantynÄ….
- Czy napijesz siÄ™ kawy?
- Nie. Ani kawy, ani herbaty. Czekam wyjaśnień.
- Sądziłam, że wyjaśniłam ci wszystko przez telefon.
- Więc sądziłaś błędnie. Nie wytłumaczyłaś w istocie
niczego. Zaserwowałaś mi najpierw bałamutną his
toryjkę o tym, że jesteś zbyt zajęta. Potem paplałaś
coś o chorej przyjaciółce, by w końcu poinformować
mnie, że nie chcesz już więcej mieć ze mną nic
wspólnego. Ale to nie jest wyjaśnienie, tylko stwierdzenie
faktu. A więc dlaczego? Co w ogóle się stało? Czy ten
nieprzyjemny typek macza w tym palce? Bo jeśli tak,
to osobiście dopilnuję, by...
Nie chciała słuchać tego wszystkiego. Pragnęła
wyłączyć się i udać przed sobą, że Romana nie ma
w jej mieszkaniu. Skupić uwagę na jakimś przedmiocie
w nadziei, że rzeczywistość rozwieje się niczym senny
koszmar.
A jednak musiała spojrzeć prawdzie w oczy.
- Nie, Derek nie ma tu nic do rzeczy. Lecz może
jesteś głodny? Zjadłbyś coś? Lodówka tym razem jest
pełna.
- Czy przestaniesz ciągle z tym żarciem i piciem?
Gdybym miał na coś ochotę, zainstalowałbym się
w najbliższym hotelu. Chcę tylko jednego: abyś przestała
traktować mnie niczym jakiegoś cholernego intruza
i szczerze ze mną porozmawiała!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]